piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 6 - Znacie pana Kubę?





Nienawidziłam tego. Nienawidziłam patrzeć w zaszklone, pozbawione nadziei oczy. To coś, czego nie można zapomnieć. Zostaje z tobą do samego końca. Możesz sobie wmawiać, że wszystko gra. Ale to tylko pozory, które sprawiają, że czujesz się lepiej... przez krótką, nic nieznaczącą chwile.
Odchrząknęłam cicho i uciekłam wzrokiem w pustą przestrzeń. Szukałam czegokolwiek, na czym mogłabym zawiesić oko. Nie chciałam już patrzeć w zielone tęczówki mężczyzny, który stracił żonę. Współczułam mu, ale nie mogłam tego okazać. Każda słabość działała na moją niekorzyść. Musiałam być skupiona i nic nie mogło mnie rozpraszać.
-Czy pan wie, czym się zajmowała pana żona? – Spytałam wpatrując się w ramkę z fotografią.
-Ona nie była dziwką – warknął.
-Nikogo nie osądzam, stwierdzam co policja wywnioskowała...
-Nie była dziwką – powtórzył, przerywając mi.
-Dobrze, w takim razie, co robiła w tej części miasta?
-Nie mam pojęcia – przyznał zniechęcony.
-Miała wrogów? Jakieś zatarczki w ostatnim czasie? – Pytałam, jednak mężczyzna tylko pokręcił przecząco głową.
Westchnęłam zrezygnowana i przełknęłam ślinę. Nie miałam żadnego oparcia. Ofiary nie były ze sobą powiązane. Żadna nie była prostytutką – jak twierdzi rodzina – a jednak, wszystkie kobiety zostały znalezione w okolicach baru „Florence”. Najwyraźniej tam powinnam szukać rozwiązania zagadki.
Podziękowałam za rozmowę i wyszłam. Siedząc w samochodzie, zerknęłam na telefon. Nieodebrane połączenie od Vicki. Zdziwiłam się, bo choć Vicki była moją przyjaciółką ze... Hm ze szkoły, to od dawna się nie widziałyśmy i nie kontaktowałyśmy się ze sobą. Była świetna na polowaniach, ale czasami dawała się wciągnąć w wir pracy, a wtedy trudno było jej cokolwiek wyperswadować. Po ujawnieniu Abaddona wyjechałam z Noah, zaś Vicki uznała, że zostanie w mieście. Próbowałam z nią rozmawiać, ale ona zawsze twierdziła, że sobie poradzi.
Co teraz się wydarzyło? Poznała jakieś nowe fakty?
Natychmiast postanowiłam oddzwonić. Włączyłam zestaw głośnomówiący i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Jadąc pod wskazany bar, czekałam aż Vicki w końcu odbierze. Po kilku sygnałach usłyszałam głos brunetki.
-Cześć Gen – powiedziała dziwnym ochrypłym głosem.
-Vicki? – Bąknęłam, zerkając w tylne lusterko.
-Jej nowa przyjaciółka, Meg.
Piekielny śmiech odbił się w mojej głowie niczym echo. Nacisnęłam hamulec i omal szyby nie pocałowałam. Gapiłam się niewidzącymi oczyma w przestrzeń, próbując przetrawić słowa dziewczyny. Po chwili dopiero zdołałam się odezwać.
-Co jej zrobiłaś – warknęłam.
-Za bardzo wsadzała nos w nie swoje sprawy. Ktoś w końcu musiał ją nauczyć pokory wobec starszych... i silniejszych. Długo walczyła, ale w końcu o to jestem! Wiesz, że miała ci za złe – powiedziała, po czym kontynuowała rozbawionym głosem, – że wyjechałaś z jej facetem.
-Co?
-Noah był mój... A w zasadzie jej – znów ten cholerny śmiech.
-Zabije cie! – Wrzasnęłam, czując jak do oczy napływają mi słone łzy.
-To będzie zabawne. Spojrzysz w oczy swojej przyjaciółce i poderżniesz jej gardło?
Nie potrafiłam odpowiedzieć. Olbrzymia gula urosła w moim gardle. Rozłączyłam się i cisnęłam telefonem w tył samochodu. Skrzyżowałam ręce na kierownicy i oparłam głowę, biorąc głębokie wdechy. Ciało łowcy jest dla demona najlepszą pożywką. Jest jak puchar stanowych rozgrywek. Każdy czarnooki tego pragnie... Nie mogłam już nic zrobić. Viki zapewne nie żyje, a demon zrobił sobie z niej naczynie. Jej już nie ma. Po prostu odeszła.
Niejednokrotnie próbowałam ją nakłonić do zmiany decyzji. Ona jednak upierała się, że ktoś musi mieć Abaddona na oku. Twierdziła, że nie możemy nikomu ufać, że musimy radzić sobie sami. Owszem, po nikąd sama chciałabym być blisko demona, który zrujnował mój świat, w końcu jak to mówią „bądź blisko przyjaciół, ale wrogów jeszcze bliżej”... Jednak czasami miałam przebłyski zdrowego rozsądku. A może Vicky nie chciała patrzeć na Noah i na mnie? Może faktycznie myślała, że coś nas łączy? Byliśmy blisko, ale nigdy w ten sposób. Nie mogłabym przespać się z facetem, którego traktowałam jak brata! Po za tym, nie miałam pojęcia, że oni byli razem!
Ale... Demony kłamią, Meg chciała mnie sprowokować. Chciała żebym tam pojechała i ją odnalazła. To zasadzka... Tak, jestem tego pewna. Vicki to pionek w chorej grze Abaddona. Nie dam się w to wkręcić. Nie zmienię planu. Dalej będę szukać dzieciaków, ale kiedy już dopadnę tą cholerną demonice to ją rozszarpie na strzępy.
Głośne klaksony sprowadziły mnie na ziemie. Spojrzałam w lusterka. Sznur aut stał za mną i czekał aż łaskawie ruszę. Westchnęłam ciężko i odpaliłam silnik. Wróciłam myślami do sprawy, którą się zajmujemy. Przypomniałam sobie o Winchesterach i uzmysłowiłam sobie, że czekają na mnie w motelu. Czeka ich ciężki dzień...

Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam torbę na łóżko. Dean zerknął na mnie okiem i uniósł pytająco brew. Sama nie było i szczerze mówiąc miałam to teraz w głębokim poważaniu. Podeszłam do stolika i odłożyłam telefon. Odsunęłam krzesło i usiadłam, odchylając głowę do tyłu i wpatrując się w sufit, na którym najwyraźniej zaczął pojawiać się grzyb.
-Rodziny twierdzą, że zamordowane nie były prostytutkami.
-I to cie tak wkurwiło? – Spytał, podając mi butelkę piwa.
-Dzwoniła do mnie moja przyjaciółka – jęknęłam – w zasadzie, już nie ona. Jakaś dziwka, Meg, zrobiła sobie z niej naczynie.
-Meg? – Zdziwił się, a ja od razu pomyślałam, że ten chłopak o czymś wie.
-O co chodzi?
-Jeśli to ta sama osoba, to wierz mi... Jest cholernie upierdliwa – mruknął, popijając alkohol.
-Bardziej interesuje mnie, dlaczego to zrobiła.
-Meg jest jedną z tych, co to... Służą innym, bardziej pokręconym demonom. – Wyjaśnił wciskając dłoń w kieszeń spodni.
-Czyli moje przypuszczenia o Abaddonie są słuszne – podsumowałam zniechęcona.
-Dlaczego jest tak na ciebie cięty?
-Bo to ja go zdradziłam. Byłam jego ulubienicą.
-No, to jest jakiś argument. – Przytaknął, siadając obok. – Co teraz zrobisz?
-Vicki już nie żyje, to oczywiste. Nie dam się sprowokować. Dorwę Abaddona i zemszczę się, ale najpierw dowiem się o nim wszystkiego.
-Jest cwany, ale nie z takimi dawaliśmy sobie rade – odparł, posyłając mi jeden z tych swoich rozbrajających uśmiechów.
-Dean, nie powinnam pytać – zaczęłam niepewnie, – ale co się dzieje z Samem? Znika, okłamuje nas. Chce wam zaufać, ale on na to nie pozwala.
-Jak to nas okłamuje? – Najwyraźniej niczego nie dostrzegł.
-Wyszedł wczoraj niby do wozu, ale z okna jakoś go tam nie widziałam – wyjaśniałam.
-Może poszedł do knajpy coś zjeść – chciał mnie przekonać, że wszystko gra, ale widziałam w jego oczach, że jest tym zaniepokojony.
-Tak, pewnie masz racje – rzuciłam, wywracając teatralnie oczami – Znaleźliście coś?
-Nic szczególnego. Ale wszystkie ofiary pracowały w knajpie...
-Florence – dokończyłam za niego.
-Powinniśmy to sprawdzić.


Z Samem spotkaliśmy się na miejscu. Był to podrzędny bar, gdzie dym papierosowy mieszał się z wonią alkoholu. Od smrodu, który unosił się w powietrzu robiło mi się niedobrze. Miałam wrażenie, że zwrócę śniadanie, a widok oplutych, tłustych – w każdym znaczeniu tego słowa – mężczyzn w cale nie pomagał mi się oswoić z sytuacją. Czasami zastanawiałam się, jak można przebywać czy pracować w takim miejscu. Co dziwniejsze? Wewnątrz było tłoczno, jakby rozdawali darmowe browary. Może byłam dziwna, ale wolałam zamówić coś na wynos, niż gnieździć się w takim chlewie. Cóż, teraz sytuacja zmusiła mnie do spędzenia tu tych dwudziestu minut i nie zamierzałam się ociągać...
Dean i Sam podeszli do barmana. Widziałam jak mężczyzna podaje im po kuflu piwa, a szatyn natychmiast upija spory łyk. Westchnęłam głośno i dołączyłam do nich. Usiadłam na barowym krześle i zerknęłam na rudowłosego chłopaka, który z uwagą śledził każdy mój ruch. Dostrzegając moje spojrzenie, uśmiechnął się łobuzersko i podsunął mi pod nos drinka. Chwilę zastanawiałam się, czy chce tu cokolwiek brać do ust, ale uznając, że znieczulenie mi się przyda, zrobiłam niewielki łyk, błękitnego alkoholu.
-Ehm... – Spojrzałam na Deana, unosząc pytająco brwi. – Sorry, że przerywam, ale mamy do ciebie kilka pytań.
Mówiąc to wyjął legitymację. Szybko poszliśmy w jego ślady. Rudzielec bezwątpienia spiął się i mało brakowało, a upuściłby szklankę, którą właśnie – o dziwo – staranne wycierał, białą ściereczką.
-Kojarzysz te dziewczyny – Sam pokazał mu fotografie zamordowanych kobiet.
-Bywały to często. To Clair, Fiona... Anastazja i jeśli dobrze pamiętam, Rebeecka – odparł.
-Kiedy tu przychodziły, były same? Ktoś się do nich dosta...
-To dziwki – przerwał mi – one przychodziły same, ale zawsze wychodziły w obstawie.
-Może miały wspólnego klienta? Jakiegoś zbyt napalonego? – Spytał Dean.
-Nie przypominam sobie – odparł spokojnie – Ja tu obsługuje takich jak oni – wskazał brodą schlanych facetów, siedzących nieopodal – nie przyglądam się każdej prostytutce, która tu wlezie.
-No dobrze... W takim razie, dzięki – Sam wyjął banknot i zapłacił, po czym wstał i wyszedł.
Nie czekał na nas. W ogóle nie zwrócił uwagi na brata, który najwyraźniej miał jeszcze jakieś pytanie. Starszy Winchester może mi wmawiać, że z Samem wszystko gra, ale i tak wiem, że coś przed nami ukrywa. Nami, bo jestem pewna, że Dean nie ma pojęcia, o co chodzi. Brunet obawia się, że Dean się wścieknie – był z tego znany, – dlatego kryje się... Z tym czymś.
Ruszyliśmy za Samuelem. Stał przy Impali brata i rozmawiał przez telefon. Kiedy zorientował się, ze do niego podchodzimy, wcisnął komórkę do kieszeni kurtki i spojrzał na nas, oczekując kolejnych instrukcji. Ewidentnie nie chciał abyśmy usłyszeli, z kim rozmawia.
-Co stwierdził Bobby? – Rzucił podejrzliwe Dean.
-W zadzie nic szczególnego – mruknął pod nosem – mam zadzwonić wieczorem.
-Wracajmy do motelu – odparłam, przyglądając się każdemu z osobna.
Dean przyglądał się bratu z czymś... bliżej mi nieznanym w oczach. Wyglądał jakby się zawiódł na Samie. Chyba w końcu dotarło do niego to, o czym mówiłam. Przez ułamek sekundy spoglądał w moją stronę, by po chwili znów spojrzeć w stronę bruneta. Wsiedliśmy do samochodu, i wróciliśmy do motelu.
Poszłam do swojego pokoju i sięgnęłam po komputer. W wyszukiwarce wpisywałam hasła typu „morderstwa prostytutek”, „wycięte organy”. Ku mojemu zaskoczeniu niemal każda strona kierowałam mnie do Kuby Rozpruwacza. Może to nie jest sprawa dla nas? Jest wiele ześwirowanych osób podszywających się pod seryjnych morderców. Może to kolejny taki przypadek? Ale jak wtedy wytłumaczyć brak śladów? No i zadziwiająco wiele faktów nieopisanych w mediach się zgadza.
Tak czy siak, mamy jakiś punkt odniesienia.
Czym prędzej chciałam pochwalić się swoim odkryciem. Wypadłam z pokoju jak torpeda i przeszłam kilka metrów. Już tu słyszałam kłótnie Winchesterów. Oczywiście najbardziej produkował się Dean, więc przypuszczałam, że w końcu nerwu mu puściły. Nie zapukałam, a jedynie stanęłam pod drzwiami ich pokoju i nasłuchiwałam;
-Co ty ukrywasz Sam!?
-O co ci chodzi, przecież powiedziałem, ze dzwonił Bobby – odparł młodszy z braci.
-A to ciekawe. Mówił, że ma robotę w górach i myślisz, że miałby tam zasięg w tym swoim starym tuku? Ciekawe, nawet bardzo – warknął Dean, – Co ukrywasz? Mam nadzieje, że nie spotykasz się znowu z tą szmatą.
-Dean uspokój się, ona chce tylko pomóc.
-Więc jednak! Sam, ślepy jesteś czy głupi!? Ona cie wkręcą, a ty jak ten dzieciak jej wierzysz.
-Pomogła nam już parę razy...
-I jak na tym skończyłem?
Cisza była tak przeszywająca, że wręcz mogłam usłyszeć ich oddechy. Odchrząknęłam cicho i otworzyłam drzwi. Dean zerknął na mnie kątem oka i przeczesał włosy dłonią. Sam nawet się nie odwrócił. Gapił się w okno i brał głębokie wdechy, próbując się nieco uspokoić. Nie wiedziałam, kim jest tajemnicza „ona”, ale raczej nie była przyjaciółką szatyna. Najwyraźniej naraziła się mu, a Sam dodatkowo jej w tym pomógł.
-Przepraszam, że wam przeszkodziłam – zaczęłam, akcentując ostatnie słowo, – ale mam pewien pomysł. Kuba Rozpruwacz.
-Co? – Dean ściągnął brwi, a na jego czole pojawiła się lwia zmarszczka.
-Wszystkie ofiary były zabite w ten sam sposób. Nawet elementy nieujawnione przez władze się zgadzają. Nie wiem tylko, czy jest to duch, czy coś zupełnie innego – przyznałam niechętnie.
-To już coś – zauważył chłopak.
-Zajrzę do biblioteki i postaram się dowiedzieć więcej, a wy – wskazałam na nich brodą – pogadajcie spokojnie i mam nadzieje, Sam, że wiesz, co robisz. Na zaufanie trudno się pracuje...

~*~
Rozdział ciut dłuższy od poprzednich. Miał być jeszcze dłuższy, ale coś mi nie wyszło ;)

12 komentarzy:

  1. Muszę ci powiedzieć, że tytuł jest zastanawiający i nie wiedziałam, aż do momentu, kiedy Ross znalazła informacje o Kubie Rozpruwaczu, o co w nim chodzi. Trzeba przyznać, że to niezła hipoteza, ciekawe tylko, czy trafna? Poza tym, jak widać powoli zachowanie Sama zaczyna wkurzać nie tylko dziewczynę, ale też jego brata, aż zastanawia mnie, co też z tego wyniknie? Oni muszą po prostu ze sobą szczerze porozmawiać...
    Poza tym cieszę się, że rozdział jest dłuższy od poprzednich. Lubię zagłębiać się w tekście i lubię twoje historie, więc... Co tu dużo mówić? Czekam na więcej! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi chodziło ;) Pewnie nie wielu od razu pomyślałoby o Kubie Rozpruwaczu :D
      No, Sam sobie nagrabił i to całkiem nieźle, ale niebawem okaże się dlaczego.
      W takim razie, pochwalę się! Kolejny rozdział ma aż 6 stron :D

      Usuń
    2. 6 stron? No to nieźle, ja już od dawna zatrzymuję się przy jakiś czterech... Poza tym ciekawi mnie, czym sobie Sam nagrabił? Cóż będę czekać, aby się dowiedzieć :)

      Usuń
    3. No właśnie ja tez, dlatego teraz się postarałam :D

      Usuń
  2. Ja tam w serialu lubiłam Meg, podobała mi się zwłaszcza w relacjach z Castielem, ale rozumiem, że Gen najwyraźniej będzie mieć z nią tutaj napięte stosunki, w końcu demonica opętała jej przyjaciółkę, a w dodatku przez telefon powiedziała jej parę nieprzyjemnych słów. Niemniej być może to właśnie Meg doprowadzi ich do Abaddona. A tak nawiasem u Ciebie naczyniem Abaddona jest mężczyzna, racja? :> Wolę się jeszcze upewnić, żeby móc ze spokojem zacząć wyobrażać go sobie jako kogoś innego niż tamtą rudą aktorkę z Supernatural.
    Jeśli dobrze pamiętam, Sam ukrywa swoje uzależnienie od demonicznej krwi... Cóż, nie chciałabym być w pobliżu, gdy Dean dowie się, o co chodzi. Dobrze, że Gen zwróciła uwagę starszego z braci na nietypowe zachowanie młodszego.
    Kuba Rozpruwacz brzmi bardzo intrygująco. Ciekawe tylko, czy chodzi o jego ducha, czy coś zupełnie innego?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ją polubiłam dopiero przyznała, że zakochała się w Casie... no może trochę wcześniej :D
      Tak, w ogóle jeśli chodzi o Abaddona to wzoruje się na demonie, którego "wymyśliłam", gdy pisałam wcześniejsze opowiadanie (jeszcze zanim pojawił się faktycznie w SPN), wiec ma niewiele wspólnego z demonem, który jest w serialu :)
      Nic nie zdradzę, ale faktycznie idziesz w dobrym kierunku ;)

      Usuń
  3. Tak sie zastanawiłama, o jakim Kubie do diaska chodzi. Czytam czytam, nie wiem czemu ciary miałam na plecach, ale to git ;D A tu nagle bum! Kuba rozpruwacz. Aż omal nie padłam, gdy doszłam do tej informacji. Czego jak czego, ale tego się nie spodziewałam! Jest moc! A Sammy? Uwielbbiam go, ale aż mnie jego zachowanie hmm... dziwnie działało ;p
    Boże czekam na kolejny rozdział! Nie karz długo czekać.
    Ps, wybacz, że dopiero teraz, ale miałam chwilę by spokojnie usiąść i poczytać.

    Pozdrawiam serdecznie ;)
    [ http://other-side-night.blogspot.com/ ]
    ps2 niebawem pojawi się u mnie rozdział, jakby Cię interesował ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to mi chodziło ;) Nie chciałam, żebyście od razu wpadli na pomysł z Rozpruwaczem :D
      Nic nie szkodzi, ciesze się, że wpadłaś :D No w przyszłym tygodniu pojawi się nowy rozdział, to chyba nie tak długo :D
      Oczywiście wpadnę też do Ciebie (ale mogę mieć opóźnienia, bo kończy mi sie sesja, więc sama wiesz ;D )

      Usuń
    2. Ja już sesje mam skończoną xD Wakacje ;p

      I rozdział wreszcie skończony. Mam nadzieję, że nie jest tak kiepski jak mi się wydaje o.O

      Usuń
    3. Takiej to dobrze, chociaż u mnie w zasadzie już jest luz więc będę teraz nadrabiać zaległości u Was ;)
      E pewnie nie jest tak źle :D

      Usuń
  4. Jak tylko przeczytałam tytuł tego rozdziału, zastanawiałam się o jakiego Kubę chodzi, a tu nagle Kuba Rozpruwasz. W życiu bym się tego nie spodziewała:D
    Ha no i jest Meg:) w serialu ją uwielbiałam i bardzo się cieszę, że pojawia się też w twoim opowiadaniu. No, ale domyślam się, że Gen nie będzie taka zadowolona ze spotkania z nią.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i zapraszam do siebie na kolejną notatkę:)
    http://supernatural--story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, nikt miał nie wpaść na pomysł z Rozpruwaczem ;D
      No, Gen za nią raczej nie przepada, ale wszystko się może zdarzyć :D

      Usuń