niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 5 - Rodzinny interes.





Czekałam przy schodach, aż mężczyźni do mnie dołączą. Wlekli się, rozmawiając między sobą - zapewne o tym, jak zamierzam znaleźć pozostałych łowców. Cóż. Wbrew pozorom nie będzie to takie trudne. Gdy mieszałam z Abaddonem, każdego wieczora - w niewielkich grupach liczących nie więcej jak czworo nastolatków - wychodziliśmy na tak zwane patrole. Mieliśmy wtedy ćwiczyć współpracę, a przede wszystkim czujność. Lecz najważniejsze było to, że każdy z nas miał samodzielnie wyselekcjonować sprawy, które prosiły się o rozwiązanie, (czyli coś, co policja i pospolici obywatele uznawali po prostu za dziwne). Nie mogliśmy opuszczać stanu, dlatego każda robota znajdowała się najdalej na granicy. Wyszłam z założenia, że tok myślenia Abaddona wiele się nie zmienił. Jeśli znajdziemy w okolicy sprawę do rozwiązania, powinniśmy też znaleźć dzieciaki ze szkoły w Minnesocie.
Nie miałam wątpliwości co do tego, że większość z nastolatków odeszła z interesu, ale była też grupa, która nie mogła liczyć na normalne życie. Ci którzy zostali i wciąż polują, nie odjechali daleko - ja na ich miejscu wolałabym mieć wroga na oku. Po za tym, miałam nadzieje znaleźć nie tyle łowców, którzy odeszli, ale tych, którzy zostali. Fakt, z nimi będzie problem - są pilnowani przez demony i mają wykonywać tylko robotę zleconą przez Abaddona - ale cóż, zawsze warto spróbować.
Weszliśmy do niepozornego motelu w centrum miasta. Było już późno i ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam to nocowanie w wozie. Na moje nieszczęście o tej porze zwaliło się tu mnóstwo „jednonocnych par”, co skutkowało tym, że cała nasza trójka wylądowała w tym samym pokoju. Najwyraźniej nie tylko ja byłam wykończona. Dean jak tylko wybrał swoje łóżko, opadła na nie i w sekundzie zasnął z twarzą skierowaną ku poduszce.
-Ostatnio ciężko sypia – wyjaśnił Sam, widząc moją minę.
Przygryzłam dolną wargę, powstrzymując się od pytania, które mnie nękało od chwili, gdy poznałam szatyna. Jak Dean Winchester uciekł z piekła? Jak mu się to udało? Czy coś pamięta?
 -Muszę na chwilę wyjść, zapomniałem czegoś z wozu – odezwał się ponownie, a ja jedynie kiwnęłam głową. Zerknęłam jak wychodzi i podeszłam do okna. Samochód Winchesterów stał na podjeździe. Gapiłam się w zaparkowaną Impalę, w zasadzie nie wiem, w jakim celu, ale faktem jest, że minęło kilka minut, a Sam prawdopodobnie zbłądził po drodze... Nie chciałam wysuwać błędnych wniosków, ale instynkt kazał mi lepiej przyjrzeć się temu chłopakowi.
Dean obrócił się na plecy i głośno zachrapał. To wyrwało mnie z zamyśleń i zmusiło do ruszenia się z miejsca. Wyjęłam z torby czysty top i spodenki. Wzięłam szybki prysznic, a gdy wróciłam do pokoju najmłodszy Winchester sprawdzał coś w Internecie. Usiadłam na swoim łóżku i suszyłam włosy ręcznikiem. Kątem oka zerkałam na łowcę i zastanawiałam się, co może ukrywać. Bezwątpienia miał swoje sekrety. Zawsze, gdy zdawało mu się, że Dean nie patrzy, zerkał na telefon. Teraz zniknął, okłamując mnie... Nie lubię kłamstw i dowiem się, w co pogrywa.
-Jakieś dwadzieścia minut drogi stąd doszło do serii morderstw na prostytutkach – powiedziałam wyjmując z torby lokalne gazety.
-Co to ma do rzeczy?
-Pojedziemy tam i to sprawdzimy. Wszystkie ofiary były rozprute. Nie miały macic i piersi.
-Jakiś psychopata – brunet wzruszył ramionami.
-Może, ale do zbrodni doszło w tym samym czasie. Po za tym, nie odnaleziono żadnych śladów obecności osób trzecich.
-Mieliśmy znaleźć dzieciaki...
-I właśnie to robię – przerwałam mu, opadając na łóżko – Dobranoc, Sam.
Słyszałam jak zamyka laptop. Chowa coś pod swoją poduszką i kładzie się, ręką sięgając do niewielkiej lampki nocnej. Gdy zapadła ciemność, cierpliwie odczekałam, aby mieć pewność, że Winchesterowie śpią. Zwlekłam się z łóżka, które zaskrzypiało nieprzyjemnie. Fakt, nie powinnam była tego robić, ale i tak ciekawość była silniejsza. Przykucnęłam cicho i wsunęłam rękę pod poduszkę sama. Wyjęłam dość gruby notes, ale nie chciałam go przeglądać w obecności łowców. Niestety, nim zdążyłam wstać, Starszy Winchester chwycił mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę. Zawisłam nad nim, a lampka nocna znów zabłysła. Odchrząknęłam i wyrwałam się mu.
-Kradzież jest karalna – powiedział siadając i odbierając mi notes.
-Nie kradnę... Chciałam tylko was sprawdzić – burknęłam.
-Pewnie, bo to nas wychował demon – zakpił.
-Twój brat coś ukrywa...
-Nie twój interes.
-W takim razie, możecie już zająć się swoją robotą. – Rzuciłam.
Chwile wpatrywał się w notes, po czym podał mi go i znów się położył. Zdziwiona ściągnęłam brwi. Spodziewałabym się innej reakcji po Deanie. Westchnęłam i powoli zaczęłam kartkować strony. Był to dziennik Johna Winchestera. Opisywał w nim swoje przeżycia po śmierci Mary, swojej żony. Opisywał też istoty, z którymi miał styczność. O niektórych nie miałam pojęcia, dlatego z wypiekami na twarzy czytałam, jakie ten stary wyga miał z nimi doświadczenia. Był na swój sposób przerażający. Z jednej strony żałował swoich decyzji i miał żal wobec siebie, za to jak skończyli jego synowie, ale z drugiej zemsta, którą się kierował, zawładnęła jego życiem.
Siódmego września tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego roku, pisał;

Dziś był pierwszy dzień Deana w szkole. Zapisałem go od razu do pierwszej klasy. Ma już prawie siedem lat, a w szkole powiedziałem po prostu że chodził do przedszkola w Kansas. Nie naciskali za mocno gdy powiedziałem im że dzieci straciły matkę i dużo się przemieszczaliśmy. Myślę że zostaniemy tu jakiś czas. W każdym razie spróbujemy.
Poczułem się znowu normalnie kiedy wiozłem Deana do szkoły. Zapytał mnie po drodze czy dzieciaki w szkole uczą się w domu tego samego co on. Musiałem mu powiedzieć, że to może nie najlepszy pomysł żeby na przerwie opowiadał o pracy tatusia. Wrócił do domu niczym władca świata i przyniósł mi arkusze z nazwami różnych części ciała ryby, różnymi liczbami jabłek i pomarańczy pododawanymi do siebie… tak właśnie powinno być. Dlaczego nie może tak być? Sammy też chce chodzić do szkoły. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie pozostania w jednym miejscu na tyle długo by mógł tu rozpocząć szkołę. Trzy lata wydają się wiecznością.

Drugiego listopada  

Mary nie żyje od dwóch lat. Byłem w drodze przez trzy dni; oczyszczałem nawiedzony budynek w San Francisco. Zaczyna mi się to już wydawać zwykłą codzienną robotą. Poznajesz historię, odnajdujesz szczątki, posypujesz je solą i spalasz. Koniec historii. To były dwie dziewczyny i całą powrotną drogę do motelu myślałem tylko o tym, że już nigdy nie będę miał dziewczyny. Dean musiał wyczytać coś z mojej twarzy albo może po prostu wiedział jaki to dzień. Gdy wróciłem podszedł do mnie i zapytał czy miałem ciężkie polowanie. Nie byłem w stanie mówić przez minutę.

Zaś czternastego listopada

Zabrałem Deana na strzelanie. Jeśli jest wystarczająco duży, by próbować mnie pocieszyć, jest też wystarczająco duży, by poznać narzędzia, które przychodzą z robotą. Pozwoliłem mu strzelać tylko z 22-jki, ale jest zabójczym strzelcem. W wojsku mój sierżant natychmiast postawiłby go nade mną. W takich chwilach na pewno jestem dumny z mojego chłopca. Mam przeczucie, że inaczej będzie z Sammy’m. Może jest zbyt młody, by było to widać, ale wydaje mi się, że nie ma tego samego instynktu zabójcy.*

Nie był ojcem roku. Każdy normalny rodzic zabrałby syna na boisko, John wolał szkolić dzieci od najmłodszych lat. Może bał się, że nie przejmą po nim pałeczki? Może chciał, aby Dean i Sam wiedzieli, że to jest ich życie? Rodzinny interes, który nigdy nie splajtuje? Mnie życie też nie oszczędzało, ale przynajmniej miałam szanse zasmakować „normalności”, Sam nie miał tego szczęścia.
Im dłużej czytałam dziennik Johna, tym bardziej byłam zdruzgotana. Starszy z braci był opiekunem, synem i zarazem zwykłym dzieciakiem, który nie mógł liczyć na wsparcie ojca. John tak wiele od niego wymagał. To on miał pilnować młodszego braciszka i nie pozwolić, aby ktoś się do niego zbliżył. To on zawiódł ojca, gdy którego dnia Strzyga zapolowała na Sama. To on robił wszystko, aby tato był z niego dumny.
Sam był inny. Zawsze miał swoje zdanie. Zawsze próbował się sprzeciwić. John uważał, że nie nadaje się do tej roboty. Według niego obaj synowie byli jak dzień i noc. Dean na swój sposób mroczny, podobny do niego, a Sam wiecznie pragnący normalnego życia. Raz nawet spróbował i jak widać nie powiodło się mu. Moja teoria brzmi, jeśli raz w to wejdziesz, nie znajdziesz drogi powrotnej.
Nim się obejrzałam zaczynało świtać. Pięknie, pomyślałam. Znów nieprzespana noc. Ostatnio nie mogłam sypiać, a jeśli już udało mi się zmrużyć oczy, to po kilku godzinach zrywałam się na równe nogi, aby nie spędzać za wiele czasu w jednym miejscu. Byłam zapobiegawcza - wolałam nie ryzykować, bo leczenie bywa bolesne. Odłożyłam dziennik na stolik nocny Deana i wyjęłam z torby ubranie. Postanowiłam okazać swoją dobroć i przejść się do pobliskiego baru. Byłam już głodna, łowcy zapewne też niebawem się obudzą. Potem nie będzie czasu na stołowanie się, więc przynajmniej zaoszczędzimy na czasie.
Zamówiłam trzy hamburgery i porcje frytek dla każdego. Na wynos wzięłam też mocną, czarną kawę, bo czułam, że nie tylko mi przyda się zastrzyk kofeiny. Wyszłam z knajpy i wolnym krokiem ruszyłam w kierunku motelu. Miasto o tej porze było jeszcze wymarłe, dlatego nie tłukłam się samochodem. Zrobiłam sobie mały spacer, wdychając świeże powietrze, które wciąż miało w sobie nutę zimy.
Wracając do motelu widziałam dziwne spojrzenie recepcjonisty. Gapił się na mnie tak, jakbym mu, co najmniej pół budynku rozwaliła. Nie wiedziałam, o co mu chodzi i szczerze powiedziawszy miałam to gdzieś. Weszłam po schodach i już na korytarzu dobiegły mnie głosy Winchesterów. Kłócili się, albo głośno dyskutowali... Zwał jak zwał. Podeszłam bliżej i usłyszałam jak Sam zarzuca Deanowi głupotę. Zaśmiałam się, choć nie wiedziałam, o co mu chodzi. Grunt, że intonacja ich głosu kojarzyła mi się ze starym małżeństwem.
-Przecież jej samochód stoi, wyluzuj – odparował starszy z braci.
-Dałeś jej czytać dziennik ojca – mruknął Sam.
-Przyniosłam śniadanie, ale nie przeszkadzajcie sobie – przerwałam im, pchnąwszy drzwi.
-Kawa! – Szatyn podszedł i od razu wziął swoją porcje, potem Samowi podałam jego, a sama usiadłam przy stoliku. Udawałam niezainteresowaną, ale i tak widziałam dziwne spojrzenie bruneta. Do tej pory wydawał mi się być całkiem normalny...
-Musimy się spieszyć, nie chciałam czekać aż się obudzicie – powiedziałam popijając czarny napój.
-Dzięki – Sam dołączył w końcu do mnie.
-Wasz ojciec miał ciekawe przemyślenia, choć nie popieram jego metod wychowawczych.
-Nie ty jedna – przyznał młodszy z braci.
-Niczego nam nie brakowało – obruszył się Dean, na co Samuel wywrócił teatralnie oczami.
-W każdym razie te wszystkie istoty... Miał sporą wiedze – pochwaliłam go, na co szatyn się uśmiechnął.
-Zwijajcie się, powinniśmy powoli się zbierać.
-Daj człowiekowi spokojnie zjeść – zaprotestował Dean.
-Poczekam na was przy aucie.
Znowu to samo...


Po trzydziestu minutach byliśmy w miasteczku Rochester. Uznaliśmy, że powinniśmy się podzielić zadaniami. Ja poszłam porozmawiać z rodzinami ofiar, – których nie było tu za wiele – a Winchesterowie udali się do kostnicy. Przynajmniej raz nie musiałam oglądać zmasakrowanych zwłok. To jedno z najgorszych doświadczeń, których niestety łowca nie może ominąć. To jak chrzest bojowy.
Jeśli nam uda się rozwiązać zagadkę, kto jest mordercą, powinniśmy też znaleźć dzieciaki ze szkoły. Abaddon był dobrym nauczycielem, dzięki czemu byliśmy dobrze wyszkoleni, dzieciaki z Minnesoty z pewnością są już na tropie. Byłam pewna, że cokolwiek atakuje prostytutki, nie spocznie na tych kilku ofiarach. Ciała były okaleczone i sprawca czerpał z tego radość. Podniecało go to, i długo nie utrzyma swoich rządzy w ryzach.


*Fragmenty dziennika pochodzą ze strony supernatural.com.pl i są przetłumaczone przez jednego z forumowiczów. Stacja CW i twórcy serialu jakiś czas temu „stworzyli” dziennik Johna Winchestera, który trafił do Internetu.

12 komentarzy:

  1. Ojej, to zdjęcie Deana w nagłówku jest takie męskie :> Poza tym "the road so far" coraz bardziej zaczyna kojarzyć mi się z Twoimi historiami na równi z serialem.
    Ale teraz przechodząc do rozdziału: moim zdaniem był jednym z lepszych do tej pory, jak zwykle bardzo dobrze mi się czytało, poza tym te prostytutki bez macic i piersi zmroziły mi krew w żyłach i w życiu nie chciałabym oglądać ich zwłok, więc dobrze, że Gen upiekły się odwiedziny kostnicy. Mam nadzieję, że ta sprawa doprowadzi ich faktycznie do łowców ze szkoły, a jeśli nawet nie, to że przynajmniej powstrzymają zabójcę przed dokonaniem kolejnych zbrodni.
    Zdziwiło mnie, że Dean nie powstrzymał jej jednak przed przeczytaniem dzienniku ich ojca. No ale dzięki temu mogła dowiedzieć się więcej o ich życiu i nabrać nieco współczucia, jeśli chodzi o dzieciństwo chłopaków, które opierało się w dużej mierze na polowaniach. Nie mieli łatwego życia i zawsze im współczułam tego, że na dłużej żaden nie zaznał normalności.
    Życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno z moich ulubionych ;) O matko, dzięki :D
      Bardzo Ci dziękuje, to opowiadanie pisze mi się bardzo lekko i mam nadzieje, że wciąż tak będzie :)
      A pomysł wpadł mi do głowy już jakiś czas temu i chyba czekał na te opowiadanie :D
      Dean normalnie tak by się nie zachować, ale w pewien sposób chciał ją udobruchać.

      Usuń
  2. Po pierwsze szablonik mega :D Serio podoba mi się bardzo :D Ale jej się trafiło. No, po wyjściu z piekła nie dziwię się mu czemu ciężko sypia. Czyżby Sam poszedł się przyćpać demoniczną krwią, czy za bardzo wybiegam przed opowiadanie :D Mam nadzieję, że Sam daruje sobie tą całą historię z Ruby, bo inaczej będzie się prosił o to by tamta dwójka mu przywaliła. Ale Dean ma refleks. Podoba mi się włączenie w historię fragmentów dziennika Johna. Jestem ciekawa, co zabija te prostytutki. Mam nadzieję, że niedługo uchylisz nam rąbka tajemnicy i że w końcu trafią na dzieciaki :D Bo może to być ciekawe spotkanie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki taką jakąś miałam wenę na szablony :D
      No fakt, po czymś takim to nawet John - a może zwłaszcza on - miałby koszmary.... właśnie swoją drogą kiedy wrota piekieł się otwarły, jego duch się ulotnił i pomógł Deanowi z zółtookim i co się z Johnem stało? On wrócił do piekła czy co? bo sobie jakoś tego przypomnieć nie mogę ;D
      Nooo masz wiele racji :D Sam jest tu taki jak w 4 sezonie, więc się możesz domyślać o co chodzi ;)

      Usuń
    2. Też tak nie raz mam i tworzę kilka na raz z czego z większości i tak nie korzystam :D
      Dobre pytanie... Też jakoś tego nie pamiętam. Ale może poszedł do nieba, tak jak dusza Bobby'ego, którą z piekła uwolnił Sam. Chyba, że się mylę.
      Oh, no mam nadzieję, że jak Ruby pojawi się na radarze, to ją Gen i Dean ukatrupią, a potem wskrzeszą żeby raz jeszcze ukatrupić :D

      Przy okazji informuję, że u mnie pojawiły się nowe rozdziały. zapraszam :)

      Usuń
    3. A czeemu nie korzystasz? :D
      No... nie wiem, a może to poprostu duch i gdzieś się błaka?
      Pojawi się, ale nie tak szybko :D

      Usuń
    4. Bo czasem tak mam, że jak coś zrobię i to później tak poleży to z biegiem czasu przestaje mi się to podobać - bo są lepsze i tak sobie leżą albo zostają usuwane. Tak mam :D
      Też możliwe. Albo się okaże pod koniec wszystkich sezonów, że John żyje, bo coś tam :D - albo lepiej nie bo to było by przegięcie :D
      A co do Ruby, to dalej mam nadzieję, że Gen i Dean ją załatwią :D I to na tej samej zasadzie, jak pisałam wyżej :D

      Usuń
    5. W sumie... coś w tym jest :D
      No to byłoby naciągane, ale mogliby coś zrobić z Adamem. Chodziły słuchy, że ma sie pojawić w 7 sezonie, a tu nic. Wiem, że to nie Sam, ale i tak to ich brat i trochę mnie dziwi, że nie próbowali jakoś go z klatki wyciągnąć.
      No przypuszczam, że któyś z nich to zrobi, ale nie wiem kiedy :D

      Usuń
  3. Jak widać całkiem sprawnie zaczęłam nadrabiać zaległości. Rozdział bardzo mi się podoba. Widzę, że nasza trójka bohaterów coraz bardziej się ze sobą "brata". No cóż, jak się pracuje nad jednym zadaniem trzeba dojść do względnego porozumienia, chociaż i tak mam wrażenie, że kontakty naszej bohaterki z Deanem są znacznie lepsze niż z młodszym Winchesterem. Najwidoczniej wzajemne podejrzenia ich ze sobą różnią, ale nie zawsze można stworzyć super relację. Chociaż i tak wierzę, że to się zmieni, mimo tajemniczości Sama. Jestem ciekawa kolejnego rozdziału. Natrafili na ślad intrygującego psychopaty i jestem ciekawa, czy podążając jego tropem dojdą do własnego celu. Cóż pozostaje mi czekać na następną notkę. Tymczasem pozdrawiam i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak nie ma między nimi spięć ;) No jak zwykle... Dean jest moim ulubieńcem, a i Sam ma tu pewne problemy w nawiązaniu kontaktu z Gen.

      Usuń
  4. Dobra, zacznnijmy od tego, że przypadkiem znzlazłam Twojego bloga i ... padłam! Jestem pod wrażeniem, a jestem wybredną czytelniczką ;) Przeczytałam tylko ten rozdział, ale na prawdę jest nieźle ;) Ciężko było mi znaleźć porządny blog o tej tematyce, ale ten do mnie przemówił.
    Co prawda znalazłam kilka mniej lub bardziej rażących mnie błędów, ale cóż, komu sie one nie zdarzają prawda? ;)
    Mam zamiar przeczytać wszystkie notki od początku i jesli nie byłoby to problemem, prosiłabym o informowanie mnie o nowym rozdziale ;)
    znajdziesz mnie tutaj :
    http://other-side-night.blogspot.com/

    Weny w pisaniu! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje :D
      No błędy w moim przypadku bywają częste, jestem dyslektyczką, chociaż staram się wszystko poprawiać to czasami brakuje mi czasu, żeby przeczytać rozdział jeszcze raz i go poprawić ;)
      Oczywiście będę cię informować o nowych rozdziałach :D
      Pozdrawiam Katherine :D

      Usuń