Mężczyźni unieśli
dłonie w obronnym geście. Spojrzeli po sobie, a po chwili namysłu odłożyli
pistolety na ziemie, i kopnęli je w moją stronę. Przyjrzałam się im uważnie i powoli
zeszłam, starając się nie spuszczać ich z oka.
Ten wyższy –
brunet o ciut przydługawych włosach - ubrany był w kraciastą koszule, klasyczne
jeansy i kurtkę, która zdawała się być na niego nieco za duża. Wpatrywał się we
mnie ze wzrokiem zbitego psiaka. Przypominał kogoś, kto ma cholernego pecha w
życiu, i zapewne wiele się nie pomyliłam. Sam fakt, że mierzy do niego
dziewczyna mówi sam przez siebie, prawda?
Szatyn z kolei
gapił się we mnie dużymi zielonymi oczyma, które w tym świetle miały barwę
głębokiego szmaragdu. W normalnych okolicznościach mogłabym go pomylić z
modelem, jednak przetarte na goleniach jeasny, bluzka z długim rękawem i
skórzana kurtka sprawiały, że nie miałam złudzeń, kim jest ta dwójka. Nie można
pomylić takich jak oni z „normalnym śmiertelnikiem”. Wiedzieli jak się
zachować, wiedzieli, co robić i wiedzieli, że lepiej nie prowokować kobiety z
bronią.
-Winchesterowie –
mruknęłam, zabezpieczając broń.
-W całej
okazałości – szatyn uśmiechnął się głupawo, co ja zignorowałam i zwróciłam się
do bruneta, który zdawał się być bardziej ogarnięty, niżeli brat.
-Skąd
wiedzieliście?
-Bobby powiedział,
że jedziesz znaleźć pozostałych łowców. Nie trudno było znaleźć twój rodzinny
dom. Postanowiliśmy sprawdzić, czy cie zastaniemy, w końcu na twoim miejscu
najpierw zajrzelibyśmy tutaj.
-Tok rozumowania łowcy
– skwitowałam.
-Znalazłaś coś? –
Rzucił Dean... Tak myślę, że to Dean. Z tego, co wiem, jest starszy i bardzo
przypomina swojego ojca.
-Nie wiem,
przeszkodziliście mi – mruknęłam i odwróciłam się, wracając na piętro.
Mężczyźni
posłusznie podreptali za mną, zwijając po drodze z podłogi swoją broń.
Uklękłam i znów
sięgnęłam po pudełko. Czułam na sobie wzrok mężczyzn. Byli tak samo ciekawi
tego, co jest w środku, jak ja, więc nie zamierzałam trzymać ich w niepewności.
Odłożyłam przedmiot na łóżko i delikatnie otworzyłam wieko. Stara biżuteria
mamy, którą ta dostała od swojej matki, zdawała się czekać na ten dzień. To ona
zwracała na siebie całą uwagę. Wyjęłam medalion, który w bladym promieniu
żarówki lśnił nieśmiało, kusząc tym samym, aby go zachować. Wsunęłam wisior do
kieszeni kurtki i znów zamieszałam w pudełku. Znalazłam kilka dokumentów sprzed
dwudziestu dwóch lat.
Prawdę
powiedziawszy liczyłam, że uda mi się znaleźć coś przełomowego. A tu
wygrzebałam jedynie jakieś papiery o nieruchomości. Najwyraźniej niedane mi
było poznać powodów, dla których rodzice zwrócili się o pomoc do demona. To
było jedyne miejsce, gdzie mogłam coś znaleźć...
-Siarka –
zerknęłam pytająco na Sama, który stał pod oknem i pochylał się, wlepiając oczy
w żółtawo-zielony proszek.
-Demon – mruknęłam
zrezygnowana.
-Nie masz już
czego szukać. Abaddon oczyścił teren – szatyn dołączył do brata i upewnił się,
że znalezisko jest dowodem na obecność demona.
-Świetnie –
westchnęłam, zamykając pudełko i wsuwając je ponownie pod łóżko.
Nie chciałam już
tu dłużej siedzieć, dlatego bez słowa wyszłam z domu. Poczekałam aż mężczyźni
do mnie dołączą i zamknęłam drzwi – mimo wszystko, nie chciałam żeby ktoś tu
łaził. Może i nie zaglądam do rodzinnego domu za często... W zasadzie nigdy nie
zaglądam, lecz to jakby nie było, to tu się wychowałam.
-Wiesz mniej więcej,
kogo szukać w Minnesocie? – Rzucił Sam.
-Wiem, gdzie
szukać – zauważyłam, otwierając samochód.
-Chyba musimy,
Bobby prosił nas o pomoc.
-Nie musicie tego
robić, macie swoje problemy.
Słyszałam, że Dean
jakimś cudem wyrwał się z piekła. Dosłownie. Trafił tam jakiś czas temu. Zabiła
go podobno Lilith, a w zasadzie jej piekielne psiska. Spytacie, jak do tego
doszło? Cóż, bez wątpienia to, co zrobił było słodkie i urocze, ale i tak
uważam, że wykazał się ogromną głupotą. Zawarł pakt z demonem, chcąc ratować w
ten sposób brata. Sam wrócił z martwych, fakt, ale za to Dean dostał rok życia.
Nikt nie wie jak udało mu się uciec i przez co musiał przejść. Od tego czasu
był łowcą idealnym, ale na swój sposób przerażającym.
-Chętnie się
rozerwiemy – odparł szatyn, nie spuszczając mnie z oka.
-To dla ciebie
rozrywka?
-Nie samą pracą
człowiek żyje.
-Ale twoim życiem,
jest twoja praca - zauważyłam wsiadając do wozu.
-Dean, daruj sobie
– napomniał go brat, po czym zwrócił się do mnie – W Minnesocie powinniśmy być
za parę godzin.
Kiwnęłam
potakująco głową i przekręciłam kluczyk w stacyjce. W lusterku widziałam, jak
chłopcy kierują się do swojego wozu - czarnej Impali, która stała na chodniku. Ruszyłam
z miejsca, a za mną jechali łowcy. Zastanawiałam się nad tym czy powinnam
pracować z Winchesterami. Nie znałam ich. Byli cholernie dobrzy, ale mieli
swoją przeszłość. Mieli nawet sporo na sumieniu. Otworzyli wrota, przez które z
piekła wydostały się chordy demonów. Czy aby na pewno powinnam ufać komuś
takiemu?
-Witaj Gen.
Podskoczyłam, omal
nie tracąc równowagi i nie puszczając kierownicy. Spojrzałam spode łba na
siedzącego obok mężczyznę. Jego mina była nieodgadniona i trudno było mi
cokolwiek z niej wywnioskować. Zapewne czekał aż się w końcu odezwie.
-Dawno cie nie
widziałam – powiedziałam, wrzucając kierunkowskaz i skręcając w kolejną ulicę.
-Mieliśmy małe
zamieszanie na górze – odparł przenosząc wzrok na jezdnię.
-A, co cie do mnie
sprowadza?
-Dobrze, że mnie
posłuchałaś. Winchesterowie mogą ci pomóc. – Ton jego głosu wywoływał dreszcze.
Był tak spokojny, a zarazem bezbarwny i surowy, że włos się na głowie jeżył.
-Co o nich wiesz? Dlaczego
nie chcesz, żebym im o tobie powiedziała? Co jeszcze przede mną ukrywasz?
-Są rzeczy, o
których nie możesz wiedzieć i nie powinnaś się nimi interesować. Winchesterowie
mają wyrobioną... Markę.
-Markę? – Spytałam
kpiąco. Pokręciłam głową i znów się odezwałam - Jedziemy do Minnesoty. Chcemy
porozmawiać z innymi dzieciakami... – Przygryzłam wargę i zerknęłam na niego
kątem oka - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Abaddon stworzył jeszcze jedną
szkołę? – Spytałam z wyrzutem.
-Dowiedziałaś się
czegoś? – Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie, Abaddon
sprzątnął wszystko.
-Jak się czegoś
dowiesz, wezwij mnie.
Nawet nie zdążyłam
odpowiedzieć. Pierzasty zniknął. Byłam sfrustrowana i bezradna. Jak miałam mu
się sprzeciwić? On miał w nosie moje zdanie. Chciał, abym tylko wykonywała jego
polecenia. Może i był aniołem, ale pstryknięciem palca mógł mnie rozmazać.
Obiecał mi pomoc. Oni wszyscy mi obiecali pomoc. Tymczasem nie chciał nic
zdradzić, ale za to ja miałam zdawać szczegółową relację z mojej pracy. Wciąż
coś przede mną ukrywał i nawet, jeśli jego sekrety miały mieć wpływ na moje
życie, Castielowi najwyraźniej taki obrót spraw nie przeszkadzał. Cass nawet palcem
nie ruszył i jak do tej pory o wszystkim muszę myśleć sama. Za taką pomoc to ja
dziękuję.
Co rusz zerkałam w
lusterko. Impala wciąż za mną jechała i nawet na moment nie straciłam jej z
pola widzenia. Mijaliśmy kolejne miasta z nadzieją, że niebawem dotrzemy na
miejsce. Każde z nas chciało dotrzeć do prawdy i rozwiązania zagadki. I chyba
nie tylko ja miałam obiekcje, co do współpracy. Oni również mi nie ufali.
Przekonywał ich jedynie fakt, że Bobby Singer prosił ich o pomoc. Nie ma się,
co dziwić. Wychował mnie demon i na ich miejscu, sama bym siebie unikała.
Czas nas gonił i tylko
raz zatrzymaliśmy się na jednej ze stacji benzynowych. Zatankowaliśmy, a Dean
zrobił zapasy jedzenia, czyli wypchał kieszenie marsami i m&msami. Na pewno
nie przepadał za zieleniną... Poczekał, aż zapłacę w kasie i razem ruszyliśmy
do samochodów. Napchał usta drażetkami i mruczał pod nosem coś o Abaddonie –
przypuszczałam, że powtarza to, co mówił Bobby, trudno było go zrozumieć.
Sam wolał się nie
udzielać. Siedział na masce Chevroleta i wyglądał, jak gdyby się nad czymś
intensywnie zastanawiał. Co jakiś czas zerkał na telefon, próbując ukryć przed
nami swoje zdenerwowanie. Zaczynałam się nawet niepokoić jego zachowaniem.
-Wszystko gra? –
Spytałam Deana, brodą wskazując mu brata.
-Ta, bo co? –
Mruknął. Niby mówił to na luzie, ale nie trudno było dostrzec, jak zaciska
szczękę i nie mówię tu o przeżuwaniu słodyczy.
-Jest jakiś
spięty... – Odparłam, po czym uśmiechnęłam się złośliwie i dodałam – Ty z
resztą też.
-Wszystko gra,
zbieraj się – dołączył do Samuela i spojrzał na niego znacząco.
Zaśmiałam się
cicho, kręcąc w rozbawieniu głową. Nie miał cierpliwości, a ja zamierzałam to
wykorzystać. Jak on to określił? Nie samą robotą człowiek żyje...
~*~
I w
końcu są ;)
Miałam
kilka pomysłów np.: aby w ogóle nie dodawać Winchesterów i zaprzestać na
Castielu oraz Zachariaszu. Lub aby bracia pojawili się w kolejnej części,
(jeśli takowa powstałaby). Ankieta wskazała, że bracia muszą być no i są :)
Mam
nadzieje, że to opowiadanie przypadnie wam do gustu, bo mi nie wiedzieć czemu,
bardzo się podoba ;)
I są nasi niezastąpieni bracia W :D Bardziej ogarnięty niż jego brat – hehe to go podsumowałaś :D Czyli szykuje się wspólna robota. Uch, no to Gen nie będzie mieć łatwego życia z tą dwójką. Każdy z nich ma charakterek i jeśli ta trójka się ze sobą dogada, toto będzie cud :D Brawo Cass o mało co nie spowodowałeś wypadku na drodze. Powinni mu zamocować jakiś dzwoneczek, bo przy takich odwiedzinach można wykorkować. Dean i żarcie :D A mnie też się podoba to opowiadanie :D Budujesz ciekawą historię i tego się trzymaj :D Oczywiście powtórzę to, co zawsze, że czekam na kolejną część :D Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAaa właśnie miałam do Ciebie wpaść z info ;P
UsuńNo bo teoretycznie tak jest ;D Gen jest w przeciwieństwie np: do Katherine (z cause-you-feel-so-supernatural) bardziej zadziorna, choć na swój sposób tak samo wrażliwa i delikatna, ale tak Gen ona będzie mieć ciężko z nimi, tak oni z nią, a co! Nie ma to tamto ;)
Ty myślisz, że Cass przejąłby się wypadkiem? haha on czasami myśli jak ktoś kompletnie pozbawiony wyobraźnie ;) aż sobie go wyobraziłam w obroży z dzwoneczkiem jak dla kotów hahaha
Jestem mega-super-power-girl i po prostu mentalnie wyczaiłam, że pojawi się u ciebie coś nowego :D dlatego byłam szybsza ehheh :D I baaaardzo dobrze niech im pokaże, że to kobieta rządzi a nie faceci :) Myślę, że Cassa to w ogóle mało co obchodzą takie ludzkie rzeczy, więc obstawiam, że nie, ale Gen z pewnością bardzo by obchodziło :) Hehe w sumie to myślałam o takim dzwonku, jak noszą krowy - wiesz takie duże na skórzanym pasku :D ale i koci może być. Dla informacji (bo nie wiem, jak często zaglądasz na gg) zostawiłam ci tam info o ankiecie dla autorów bloga. Jeśli nie wypełnisz to się obrażę - żartuję :D
UsuńTaaak.... albo, zobaczyłaś sobie w postach obserwowanych hahaha
UsuńNo Gen byłaby przejęta wypadkiem, to jest pewna ;) Matulu to by go przygniotło... chociaż w sumie Cass jest silniejszy niż wygląda ;D No zaglądam sobie tam raz dziennie ;P Jak będę na swoim kompie (co można wyczaić, jak jestem podpisana normalnie, a nie anonimowo :P) to ją wypełnię, bo aż strach sie bać co to będzie jak sie obrazisz :P
Kathy
Szczerze to nigdy nie patrze na te posty obserwowane, więc... NADAL JESTEM SUPER EKSTRA POWER GIRL :D Nie przygniotło by go. Cass choć wygląda na szczuplutkiego aniołka, to ma siłę - zobacz ile lewiatanów w swoim ciele pomieścił :D To zaglądasz częściej ode mnie :) Miałam w pomyśle strajk głodowy w ramach "obrażania się" :D Ale to już nie aktualne, więc nie będziesz mnie mieć na sumieniu hehhe :D
UsuńPS. Zostawiam od razu info, że u mnie na losy-lowcow i dortmund-story pojawiły się nowe notki. Zapraszam :)
Taaak skoro tak twierdzisz ;P W sumie fakt on maaaa siłeee, dobra przegięłam :D Zaglądam raz dziennie zakładając, że mam komputer włączony, bo czasem to siedzę cały dzień na laptopie mamy, aleee teraz muszę prace pisać, więc wiesz ;) Ciekawe ile byś tak na takim strajku wytrzymało :D
UsuńPodnoszę swoje ego, więc tak twierdzę hahah :D Wiem, wiem... można powiedzieć, że rozumiem cię baaardzo dobrze. Mi ostatnio pisanie pracy idzie, jak krew z nosa. O wiele lepiej wolę pisać moje opowiadania hahah :D szkoda, że ich zamiast magisterki nie mogę oddać :) Znając siebie to pewnie nie długo - jestem uzależniona od płatków z mlekiem i raz dziennie muszą koniecznie pojawić się w moim menu :D wiec na głodówie było by ciężko :D
UsuńA no chyba, że tak :D No właśnie! Co za strata :( a ja nie dość, że jutro mam seminarium a moja praca to porażka to na zaliczenie z nieruchomości mam jakąś głupią prace napisać :/ Bożee ja nie pamiętam kiedy jadłam płatki, gdybyś mnie o szokolade spytała to co innego :D Głodówki są do bani, lepszy jest strajk włoski... chyba :D
UsuńTrzeba się od czasu do czasu dowartościować :D Hehe witam w klubie. ja jutro też idę na seminarium i jedyne co mam do zaprezentowania to to, że udało mi się wydusić pół strony pracy :D moja promotor będzie ze mnie mega dumna :P szokolata to swoją drogą - to zupełnie inny, czasami niekontrolowany nałóg :D Tylko jak w moim przypadku by się ten strajk włoski mógł objawić. hmmm... sama nie wiem :D
Usuńhaha jaaa mam stronę! a mieliśmy mieć 3 rozdziały... ;P
UsuńNo niestety nałóg, jak to mówi moja mama "czekolada jest dobra na wszystko" :D
Ja też nie, ale wtedy przynajmniej coś się robi ;P
Hehe ja powinnam mieć cztery rozdziały. Mam dwa pierwsze i pół strony trzeciego, a termin goni :) Ale dam radę - ja zawsze wszystko na ostatnią chwilę :D
UsuńTwoja mama dobrze mówi. Zgadzam się z nią :)
To może ja zrobię strajk lenistwa. Nie będę nic robić, tylko grać w gry na kompie i udawać, że mam wszystko w czterech literach :) - Tylko, jak mam nic nie robić, to muszę się zaopatrzyć w jakieś energetyki, bo wątpię by mi ktoś kawę donosił, no i jakieś żarełko do końca strajku :)
Noo to sobie teraz wyobraź, ze wczoraj wpadam do szkoły a ten cieć promotor przyjechał do wczeżniejszej grupy na 17:30 a potem pojechal i naszą grupe olał :/ A tak sie męczyłam te dwa dni haha
UsuńOna też mówi, że amol jest dobry na wszystko... haha
A ile niby ten strajk miałby trwać? :P zawsze sama sobie możesz powiedzieć "oo już sie tym lenistwem zmęczyłam" ;)
Hehe witamy na uczelni wyższej gdzie dzieją się różne cuda :D Moją grupę też już wielokrotnie olewali :D
UsuńWidzę, że twoja mama praktykuję szkołę amola :D
Właśnie nie wiem. Ciekawa jestem ile bym pociągnęła :)
Taaa ja na pedagogice jak byłam to jedną panią proofesor ochrzaniłam haha fakt... potem się przeniosłam, ale było mi lepiej haha
UsuńTa i to jak, czasami wytrzymać się nie da ;D
Ja daje ci... 1 dzień :D
I bardzo dobrze, że bracia pojawili się już teraz, bo z pewnością wiele mogą wnieść do opowiadania, a czytanie o Deanie i jego obżarstwie jest zawsze wielką, zabawną przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe, że łowcy z początku sobie nie ufają, ale mam nadzieję, że Gen i Winchesterowie z czasem się do siebie przekonają, zwłaszcza że obie strony są profesjonalistami w swoim fachu i razem pewnie mogą osiągnąć jeszcze więcej niż osobno.
Szkoda, że w domu rodzinnym nie udało im się nic znaleźć, ale w końcu nie mogło być zbyt łatwo ;) Mam nadzieję, że dalsza część ich poszukiwań okaże się bardziej owocna.
No i oczywiście jestem ciekawa, co martwi Deana i Sama? Szkoda, że szatyn nie był w tej kwestii bardziej rozmowny, chociaż fajnie, że wprowadzasz coraz więcej zagadek.
Pozdrawiam serdecznie!
Haha tak, Dean jak sie obżera jest sam w sobie śmieszny, z resztą on czasem nie musi się zbytnio wysilać - wystarczy mina ;)
UsuńTo się okaże... ;)
Właśnie o to chodzi, nie można mieć wszystkiego tak od razu :) No może nie będzie przełomu, ale może być ciekawie (mam nadzieje :D )
Jeśli chodzi o Deana i Sama to ma związek z serialem :)
Przeczytałam wcześniej, ale jakoś nie miałam okazji skomentować, więc nie jestem pewna, czy aktualnie czegoś nie przekręcę, albo czegoś nie zapomniałam, bo tak też bywa z moją pamięcią, ale i tak skomentuje xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, no i w końcu pojawili się Winchesterowie. Okazuję się, że nie pomyliłam się w moich poprzednich przewidywaniach pod rozdziałem. Jak zwykle przedstawiłaś ich idealnie. Zresztą wydaje mi się, że pojawiają się już oni w twoim opowiadaniu w coraz lepszym stylu. Zwyczajnie nadają akcji tempa. Przynajmniej tak mi się wydaje. Poza tym genialnie wszystko opisujesz. Tak jakoś gdy czytałam tą notkę, miałam czasem wrażenie, że oglądam kolejny odcinek serialu. Tym bardziej, że co dopiero wczoraj widziałam jeden :)
Czekam na ciąg dalszy. Chyba już o tym wspominałam ale zazdroszczę ci tego, jak często dodajesz rozdziały. Fakt faktem, jako czytelnik się cieszę, ale jako inny twórca jakiejś historii chciałabym mieć podobne tępo do twojego w dodawaniu nowości. Pozdrawiam:)
No w tym wieku, pamięć już może szwankować ;) Żartuje :D
UsuńDzięki :) Oni wszystko rozkręcają. Zaczyna się coś dziać, pojawia się tajemnica związana z Samem a za tym idzie poniekąd kolejny problem :)
Jeej dziękuje :D Zawsze ciesze się, gdy moje FF są tak komentowane, w końcu o to chodzi :D
Wspominałaś, ale to nie jest wyczyn ;) Jak mam do wyboru naukę lub pisanie, zawsze wybiorę pisanie, a po za tym to mnie uspokaja (chociaż jakby tak to odbierać, możesz pomyśleć, że coś ze mną nie tak ;D ).
Nie, nie pomyślę, że coś z tobą nie tak. Od czasu do czasu ja też lubię sobie popisać, a zresztą też zdecydowanie wolę pisanie od nauki. Tyle tylko, że ze szkoły wracam po 18:00 i jakoś tak nie mam głowy już wtedy do niczego. Jak ja nie lubię roku szkolnego i wstawania o piątej rano w każdy dzień tygodnia! No dobra w weekendy staram się trochę odsypiać :)
UsuńW końcu nie ma to jak Winchesterowie, rozkręcą każdą "demoniczną imprezkę" ha ha xD A tak na poważnie zastanawia mnie, co się jeszcze dalej wydarzy. Cóż będę czekać :)
No tak, ja teraz szukam pracy a studiuje zaocznie więc mam czas i go wykorzystuje, bo jakbym znalazła pracę to już się skończy sielanka :(
UsuńTaak, oni są w tym mistrzami ;)
Super blog ;) Bardzo mi się podoba to jak piszesz! czekam na kolejne rozdziały ;d Zapraszam do mnie www.magia-za-rogiem.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuje, a może coś więcej ;)
Usuń