czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 2 - On ma plany.






Nie chciałam rozczulać się nad widokiem ciała, które pochłonął płomień. Im dłużej stałam i wpatrywałam się w czerwone jęzory, tym bardziej zaczynałam żałować, że zostałam łowcą. W tej pracy każdy dzień był walką o przetrwanie, a wszystkie uczucia powinny być spychane na samo dno serca. Jednak, kiedy traci się tak wiele osób, człowiek mimowolnie pragnie kogoś, kto stałby się jego rodziną. To pewnie, dlatego niektórzy pozostali z Abaddonem, a ja miałam Noah. Od dwunastu lat byliśmy razem. Był moim bratem, przyjacielem. Był kimś, kogo kochałam całym sercem i dla kogo mogłabym wskoczyć w ogień. Nie sądziłam, że tak szybko będę musiała go pochować...
Delikatny powiew wiatru wyrwał mnie z zamyśleń. Uświadomiłam sobie, że minęła już północ, a noce są coraz chłodniejsze, z resztą i tak musiałam opuścić pokój do 5 am, więc nie mogłam poczekać, aż ciało doszczętnie spłonie. Dopięłam skórzaną kurtkę i westchnęłam cicho. Rzuciłam jeszcze okiem na stos i odwróciłam się napięcie. Za mną stał mój ulubiony anioł, który najwyraźniej nie wiedział, czym jest niestosowność. Wpatrywał się we mnie, jak gdyby pytał, „czy już skończyłaś?”.
-Wiedz, że i tak nie było dla niego ratunku – powiedział, zerkając to na mnie, to na płonące ciało.
-Dziękuje, że jesteś tak delikatny, Castielu – mruknęłam gorzko.
-Rozumiem, że masz mi to za złe, ale gdybym tego nie zrobił, byłabyś martwa.
-Wiesz, że normalnie zrobiłabym wszystko, żeby cie zabić? – Ruszyłam przed siebie.
-Zapewne, wy łowcy kierujecie się głównie zemstą.
-Pewnie, za to anioły są wspaniałomyślne – wywróciłam teatralnie oczami i otworzyłam kluczykami samochód.
-Wiemy, że Abaddon jest w Sant Luis – mówił bez wzruszenia.
-I? Jestem sama. Może mam tam pojechać i dać się zabić? – Spytałam z sarkazmem - Wiem, że chcecie jego śmierci i dowiedzieć się, co knuł, ale samotnie niczego nie zdziałam.
-Jestem przy tobie – wzruszył ramionami, a ja przez chwile gapił się na niego, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Pomógł mi, ale nie zmieniało to faktu, że zabił mojego przyjaciela.
-Dzięki, ale pracuje sama, nie chce mieć słabości – odparłam cicho.
-Taką słabością był Noah? – Spytał, świdrując mnie pytającym wzrokiem.
-Poniekąd – przyznałam, – ale był moją rodziną. Teraz jestem sama.
-Naprawdę mi przykro. Wypełniałem rozkazy, na pewno to rozumiesz.
-Czyje rozkazy? – Podniosłam pytająco brew i ani śniłam dać mu spokoju.
-Zachariasza, oczywiście. Miałem cie strzec i nie dopuścić, żeby Noah cie zabił.
-Dlaczego Zachariaszowi tak na mnie zależy? Wybacz, ale do tej pory wszyscy mieli mnie gdzieś – podsumowałam.
-Już mówił. Abaddon z jakiegoś powodu stworzył tą dziwną szkołę. Musimy wiedzieć, dlaczego, i co zamierza zrobić z pozostałymi łowcami. Wiemy, że niektórzy zaginęli, inni zostali z nim...
-A reszta jest martwa. Nie wiem, co się tam dzieje. Abaddon naprawdę traktował nas dobrze, do momentu, kiedy poznałam jego mały sekret. Wtedy zaczął nas szantażować i wmawiać, że on to robił z myślą o nas.
-Pomóżmy sobie nawzajem – zaproponował – chcesz jego śmierci tak samo jak my.
Przez chwile zastanawiałam się, co powinnam odpowiedzieć. Nigdy nie ufałam obcym, taka po prostu jestem. W tym zawodzie nie można polegać na innych, trzeba znać swoje możliwości i wiedzieć, czy na coś cie stać czy nie. Wszystko zależało od tego, czy wierzysz w siebie. Jeśli nie, byłeś spalony. Owszem, czasem tęskniłam za normalnym życiem... W zasadzie nie pamiętałam dokładnie jak to jest, ale pamiętałam te najbardziej przyjemne momenty. Zazdrościłam mijanym parą, czy matką z dziećmi. W głębi serca pragnęłam tego Pragnęłam życia z dala od demonów, wampirów, wilkołaków. Z dala od tego wszystkiego, co „w prawdziwym świecie” jest wytworem wyobraźni.
-Zgoda – powiedziałam, wrzucając do torby bluzkę.
-Świetnie. Powinnaś dowiedzieć się czegoś w otoczeniu. Skontaktuj się z nijakim Bobbym Singerem.
-Singerem? To stary pijaczyna – mruknęłam.
-Może, ale jest doświadczony i ma ogromną wiedze. Na pewno ci pomoże. Nie wspominaj mu o nas. Nikt nie może wiedzieć, że anioły angażują się w tą sprawę.
-Bo? Co w tym dziwnego? – Zdziwiłam się.
-Demony są czujne i na pewno ta informacja do nich dotrze.
-Jak mam cie złapać?
-Pomódl się do mnie – spojrzałam na niego jak na idiotę, dosłownie. Jak to pomódl się? Z tego, co ja wiem modlimy się do Boga, do Jezusa, do Marii, ale do jakiegoś anioła?
-Rozumiem, że to taka forma wezwania? – Bąknęłam, próbując nie pokazać po sobie zdziwienia.
-Pojawie się, jak będziesz mnie potrzebować. Muszę iść, wzywają mnie.
Zanim zdążyłam coś powiedzieć, on po prostu zniknął. Opadłam na łóżko i zakryłam twarz dłoni. Brałam głębokie wdechy i próbowałam się uspokoić. Zrozumienie tej całej sytuacji było dla mnie nie lada wyzwaniem. Anioły? Mówiąc wprost, dotąd żaden łowca się z nimi nie spotkał, więc nie trudno się domyślić jak zareagowałam, kiedy Castiel oznajmił mi, że jest pierzastym. Po za tym, Zachariasz nie wzbudził mojego zaufania. Było w nim coś niepokojącego. Zamierzałam dowiedzieć się nie tylko tego, co planuje Abaddon z pozostałymi łowcami, ale czego chce Zachariasz. Tu już nawet nie chodziło o chęć zemsty, ale o prawdę, gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla mnie.


-Przepraszam – już przed 5 do moich drzwi zapukał właściciel motelu.
Zwlekłam się z łóżka i związałam włosy w kitkę. Narzuciłam na siebie koc i podeszłam do drzwi, uchylając je nieznacznie.
-Tak? – Spytałam zaspanym głosem.
-Dochodzi 5, a właśnie przyjechali państwo, którzy chcą się zatrzymać – powiedział.
-Zaraz zwolnię pokój – odparłam szybko i zatrzasnęłam za sobą drzwi.
Sięgnęłam po kremowy top i jeansowe rurki. Czym prędzej się ubrałam i powoli zaczęłam kończyć pakowanie swoich rzeczy. Na nogi naciągnęłam botki, a przed wyjściem rozczesałam jeszcze długie, jasne włosy i zerknęłam, czy aby na pewno wszystko zabrałam - nie chciałabym żeby w moim pokoju ktoś znalazł broń. Przez ramie przewiesiłam karmelową torebkę i wzięłam do ręki kurtkę, a także torbę sportową. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi nogą. Przy recepcji dokonałam wypisu i wpłaciłam należność za ostatnią noc.
Mój samochód, czerwony Ford Escape z 2009, stał na podjeździe. Skąd go wzięłam? Cóż, gdybym powiedziała, że uczciwie na niego zarobiłam i tak nikt by mi nie uwierzył. Zwędziłam go i zabrałam do zaprzyjaźnionego mechanika, który go polakierował i zmienił blachy. Miałam słabość do krążowników szos, ponieważ mój ojciec jeździł starym mustangiem. Takie auta miały to coś - dusze i ukryte pod maską wspomnienia, jednak byłam tylko kobieta i ciągła naprawa tak starego wozu nie wchodzi w ogóle w grę.
Wrzuciłam rzeczy do bagażnika i zasiadłam za kierownicą. Uznałam, że zamiast dzwonić do Singera, pojadę do niego. Byłam niedaleko, a mężczyzna faktycznie mógł wiedzieć, co nieco. Wiele łowców dzieliło się z nim informacjami. Był jak wikipedia, znał odpowiedzieć na każde pytanie. Co prawda, często chodził pijany, a wtedy nic do niego nie docierało, ale teraz liczyłam na łut szczęścia. Wciąż się uczę i mimo iż poluje samodzielnie od trzech lat, to nadal mam wrażenie, że tak wiele przede mną. Teraz jestem tym bardziej dobita, zostałam kompletnie sama i pogubiłam się do reszty. Może faktycznie Bobby pomoże mi z Abaddonem?
Droga do Dakoty Południowej trwała kilka godzin, podczas których mijałam kompletne zadupia, chcąc w ten sposób zebrać myśli i mieć czas na przyswojenie do wiadomości faktu, iż muszę szukać w kimś wsparcia. No dobra, nie miałam takiego problemu z Noah, ale co innego przyjaciel, a obcy człowiek, którego przeszłość nie jest do końca jasna. Wiem tylko, że przyjaźnił się z Johnem Winchesterem, którego synowie często współpracują z Singerem. Są dobrzy, wiele o nich słyszałam i szczerze mówiąc, na miejscu demonów wolałabym nie spotkać ich na swojej drodze.
Dom mężczyzny był duży, z powodzeniem mógł pomieścić dwie rodziny i zaczęłam się nawet zastanawiać, co takiego kryje się we wnętrz. Plac, który go otaczał, zastawiony był starymi wozami, które Singer reperował – miał własny warsztat, znajdujący się tuż za budynkiem. Już na pierwszy rzut oka, widać było, że brakuje tu kobiecej ręki. Emulsja odpadała od ścian, belki zaczynały próchnieć, wszędzie walały się resztki samochodów, które nie udawało się mu naprawić. Dostrzegłam, że firanka w oknie delikatnie uniosła się, więc miałam przynajmniej pewność, że nie pocałuje klamki. Odchrząknęłam i wyszłam z wozu, ruszając wolnym krokiem przed siebie. Kątem oka zauważyłam liczne pułapki zastawione na demony. Zapewne postronne osoby nawet nie zwróciły uwagi na dziwne symbole, ale ja nie musiałam się specjalnie wysilać, aby rozpoznać pieczęcie i klucze Salomona.
 Weszłam na werandę i cicho zapukałam. Kiedy drzwi się uchyliły uderzył mnie zapach jajecznicy, ale też trotylu. Dopiero po chwili przeniosłam wzrok na łowcę, który był grubo po pięćdziesiątce. Nosił starą, wytartą bejsbolówkę i kraciastą koszulę. Siwiejące już broda oddawała jego surowy wręcz charakter. W dłoni trzymał szmatę, którą ocierał dłonie. Nie ma co, wykapany łowca, nikt nie mógłby go pomylić z urzędnikiem.
Przyjrzał mi się uważnie, a na jego skronie pogłębiła się lwia zmarszczka. Przez moment zastanawiałam się, od czego zacząć, ale w końcu to on się pierwszy odezwał;
-Genevieve Ross – powiedział przepuszczając mnie w progu.
-Tak – przytaknęłam. Nawet nie pytałam skąd zna moje imię. Przez tą całą sprawę z Collinsem znało mnie wiele osób, których ja nie koniecznie chciałabym kiedykolwiek poznać.
-Czego chcesz? Jak widzisz jestem zajęty – powiedział przechodząc do kuchni.
Podreptałam za nim, rozglądając się zaciekawiona tego, co można tu znaleźć. Tak. Czegoś takiego mogłam się po nim spodziewać. Wszędzie walały się książki i broń – mówiąc wprost, większości nawet na oczy nie widziałam. Spod dywanu nieśmiało wyłaniał się pentagram, a na ścianach wymalowane były symbole pochodzące z przeróżnych podań. Na blacie kuchennym znajdowało się parę telefonów, każdy podpisany i oznaczony. Puste butelki po piwach stały na niewielkim stoliku, a kolejna kraciasta koszula przewieszona była na oparciu krzesła. Płachta kurzu okryła niemal każdy zakątek salonu, który był poniekąd połączony z kuchnią. Martha Stewart miałaby tu co robić.
-Chciałam prosić o pomoc. Collins... w zasadzie Abaddon – gdy wymówiłam to imię, zerknął na mnie zaskoczony – dowiedziałam się o tym wczoraj – dodałam wyjaśniając, po czym kontynuowałam – Stworzył szkołę łowców, nie wiem co chciał osiągnąć, ale jestem pewna, że coś szykuje.
-Chcesz się dowiedzieć, co – powiedział.
-Tak. Widzisz, nie mam zamiaru darować mu tego, co zrobił nam wszystkim. Niestety zostałam sama, dlatego postanowiłam zgłosić się do ciebie – powiedziałam cicho.
-A twój przyjaciel? Pracowaliście razem – wzruszył ramionami.
-Wczoraj zmarł – odchrząknęłam gulę w gardle i usiadłam na wolnym krześle.
-Tak się składa, że słyszałem, co nieco o tym demonie. – Przyznał i odwrócił się w stronę kuchenki, aby zamieszać jajka na patelni - Wiem, że pozostali łowcy wciąż z nim są i razem polują.
-Ale dlaczego? Co on z tego ma? Dlaczego ich szkoli, przecież w każdej chwili mogą się od niego odwrócić.
-Najwyraźniej nie. Myślę, że on doskonale wie, co robi. Ma cel, do którego dąży za wszelką cenę. W waszym przypadku to wasi rodzice.
-Ale, dlaczego akurat my? I co to niby za cel? Co, chce się zabawić w kotka i myszkę? – Pytałam, choć i tak wiedziałam, że Singer nie może tego wiedzieć.
-Spróbuje się tego dowiedzieć. Ale niczego nie obiecuje, mam już swoje zobowiązanie, wobec rodziny.
Rodziny? Chyba ma na myśli Winchesterów, bo z tego co wiem, jego żona zmarła. A mówiąc dokładniej zabił ją. Została opętana, a on nie wiedział, co robić. Po tym zdarzeniu został łowcą. Jednym z najlepszych w otoczeniu, choć od alkoholu nie stronił. Z resztą, co się dziwić?
-Dziękuję...

~*~
Ankiety, jak to ankiety. Jednego dnia oddanych głosów 4, a drugiego 2...
Postanowiłam pisać to opowiadanie w pierwszej osobie, choć na pewno w trzeciej miałabym większe pole do popisu (nie skupiałabym się wyłącznie na postaci Gen). Jednak dobrze mi się pisze, wczuwając się w role, więc uznałam, że niczego nie zmienię :)
Mam nadzieje, że ten rozdział się Wam podoba :)

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle pochłonęłam jednym tchem i dobrze, że zdecydowałaś się na pierwszoosobową narrację, bo ta mi tutaj pasuje i zdążyłam się do niej przyzwyczaić ;)
    Czytając ten rozdział, zaczęłam się zastanawiać w jakim sezonie Supernatural można umiejscowić akcję Twojego opowiadania. I ciekawe, kiedy pojawią się bracia?
    W każdym razie dobrze, że Gen trafiła do Bobby'ego, bo ten lepiej niż ktoś inny będzie umiał udzielić jej jakiś przydatnych wskazówek i informacji, w końcu, jak sama zauważyła, to taka wikipedia dla łowców.
    Sprawa Abaddona coraz bardziej mnie intryguje. Miałaś dobry i niekonwencjonalny pomysł z założeniem przez niego szkoły dla łowców, która za pewne jest przykrywką dla czegoś o wiele gorszego. Jaki on ma cel?
    Czekam na nowość i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :)
      Hm, co do sezonu myślę, że to będzie sezon 4, ale nieco zdeformowany, tzn Castiel nie od razu ujawni się Deanowi. Jak pewnie zauważyłaś, Cass przestrzegł, aby Gen nie zdradziła nikomu o jego obecności. Dean wyszedł z piekła, ale wciąż szukają tego, kto mu pomógł. Wszystko wyjdzie na jaw niebawem (pewnie koło 5 rozdziału). A bracia pojawiają się w 4 rozdziale, tyle mogę zdradzić ;)
      Fakt, Abaddon wpadł na pewien pomysł i do jego realizacji potrzebował łowców ;)

      Usuń
  2. Poprzez spotkanie z Bobby'm mam wrażenie, że Gen niedługo też pozna braci Winchester. Coś mi się wydaje, że to będzie niezwykle ciekawe spotkanie. Zresztą już nie mogę się go doczekać... Szczerze powiedziawszy mam wrażenie, że praktycznie każdy, z kim ma okazję zetknąć się bohaterka, ma względem jej jakieś plany, no może oprócz Singera. On to zapewne nie spodziewał się zobaczenia dziewczyny w swoich drzwiach, ale kto go tam wie? Zdecydowanie będę czekać na więcej. Początki jakoś nigdy mnie dostatecznie nie satysfakcjonują, bo gdy je czytam, chciałabym już poznawać też ciąg dalszy, ale na niego zawsze trzeba cierpliwie poczekać, no chyba, że jest możliwość przeczytania całości opowiadania na raz. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozna ich w czwartym rozdziale :) Początkowo to w ogóle nie miał być FF SPN, ale pomysł z aniołami za bardzo kojarzył się z serialem, a nie chciałam być posądzona o plagiat. Potem miało nie być Winchesterów, ale ankieta wskazała, że powinni się pojawić :)
      Abaddon ma plany... w zadzie nie do końca względem niej, a względem wszystkich, których szkolił. Anioły, jak to anioły, do końca anielskie nie są ;)

      Usuń
  3. Coraz bardziej jestem zaintrygowana planami Abaddona. Bardzo jestem ciekawa po co stworzył szkołę łowców i co chciał tym osiągnąć. Wydaje mi się, że skoro Gen spotkała Bobby'ego to wkrótce pozna też Winchesterów i nawiasem mówiąc nie mogę się tego spotkania doczekać:) Tak, dom Bobbiego wygląda jak wielkie zakurzone muzeum, ale właśnie chyba dzięki temu ma taki urok;D Fajnie, że będziesz pisała w pierwszej osobie. Historia wtedy będzie bardziej tajemnicza, nie będziemy wiedzieć co czują i co myślą inni bohaterowie.

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację niebawem pojawią się bracia ;) Fakt, jego dom jest bardzo urokliwy, choć... chyba bałabym się tam zostać na noc ;)

      Usuń
  4. Witamy w brutalnym świecie łowców siostro – ale tak serio to szkoda mi jej. Teraz praktycznie nie ma nikogo – ale coś mi się zdaje, że niedługo się to zmieni. Cass to ma wyczucie czasu, dał by jej jeszcze chwilę żeby mogła to przeżyć, a on już zaczyna. Heh i dobrze mu powiedziała – lubię Cassa serio, nie to że go nie lubię :D teraz to zakręciłam – ale mniejsza o to. Zachariasz, serio Cass weź go kopnij w tyłek i przyłącz się do Gen. Mam nadzieję, że Gen załatwi Zachariasza :D Jeśli chodzi o samochody to myślę, że Gen dogada się z Deanem. Hehe trafnie Bobby wikipedia :D Ciekawe czego dowie się Bobby. A co do pisania – pisz w pierwszej. Pasuje tu i przyzwyczaiłam się. Oczywiście na koniec powtórzę starą swoją śpiewkę – czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cass zawsze ma wyczucie czasu ;)Wiem o co chodzi, wiem - lubisz go, ale czasem jest irytujący ;) no to będzie w pierwszej, w sumiefajnie sie tak pisze w pierwszej osobie i wspomina o Winchesterach hahaha dobra przesadziłam ;)
      Kathy

      Usuń