niedziela, 29 września 2013

Rozdział 12 - Pierzaste koguciki.




Mam nadzieje, że nie namieszałam Wam za bardzo.
Ja się w pewnym momencie pogubiłam i musiałam poprawić poprzedni ( i początek tego) rozdział, żeby wszystko było jasne.
Tu też czeka Was sporo dialogów, ale wyjaśni się absolutnie wszystko... no może prawie, jeden szczegół pozostawię dla Was na finał ;)

Ps: wciąż mam zaległości u Was, ale w tym tygodniu pracuje na rano, więc na pewno wieczorami przysiądę i wszystko nadrobię! Upomnijcie w środę, jeśli kogoś pominę ;)

*

-Rubi spieprzaj – odezwał się Dean, wlepiając wzrok w demonicę.
Dziewczyna uniosła pytająco brew, ale kiedy dostrzegła jak Sam niemal niewidocznie kiwa głową, w końcu wywróciła teatralnie oczami i wyszła, trzaskając drzwiami. Starszy Winchester sięgnął po butelkę piwa i upił kilka łyków.
-No? Może nam wyjaśnicie...
-Anioły – przerwałam Bobbyemu.
-Że, co? Główka cie nie boli?
-Poważnie, Bobby. – wtrącił szatyn, – Kto, jak kto, ale akurat ja zawsze byłem w tej kwestii sceptykiem.
-Anioły wyciągały go z piekła, bo to Dean złamał pierwszą pieczęć. – powiedziałam, zerkając kątem oka na reakcję chłopaka.
-Jak? – Sam otworzył szerzej oczy, a szatyn przełknął ślinę.
-Tam na dole nie jest kolorowo. To nie Disneyland. – zaczął, uciekając wzrokiem w bok – Codziennie torturowali mnie, rozdzierali na strzępy, abym kolejnego dnia mógł cudownie wyzdrowieć... Potem pytali czy się złamałem, czy może się zastanowiłem. Odpowiadałem to samo, chrzańcie się, ale w końcu coś we mnie pękło. To ja torturowałem niewinnych ludzi, to ja patrzyłem jak cierpią, a ból rozdziera ich od środka...
-Tak złamałeś pieczęć – powiedział cicho brunet.
-Chodzi o to, że anioły chcą doprowadzić do Apokalipsy. Pieprzą, że to przeznaczenie, a jeśli Abaddon i Lilith zabiją Lucyfera, i przejmą władze nad piekłem, nastanie nowy porządek świata. - wyjaśniłam, nie chcąc, aby Dean wciąż to przeżywał. Widziałam jak bardzo bolą go wspomnienia z piekła i nie mogą patrzeć na to cierpienie.
-Anioły chcą Apokalipsy? – zdziwił się Singer.
-Ta, nie są milutkimi pierzastymi kluskami z bajek. – skwitowałam – Uważają, że Dean i Sam mają w tym istotną role do odegrania, ale na razie mamy siedzieć cicho i robić co każą.
-Jaką rolę? – spytał młodszy z braci.
-Nie wiem. – odparłam, spoglądając na Deana.
Minęłam szczegół o mnie. Nie powinni wiedzieć, że nie jestem człowiekiem... Przynajmniej nie stuprocentowym. Powiedziałam tyle, ile uważałam za słuszne.
-Musimy dotrzeć do naszego dueciku zanim złamią wszystkie pieczęcie. Mają wystarczająco wielu łowców, z których mogą zrobić naczynia, dlatego z powodzeniem uda im się zabić szatana.
-A wtedy, co? – spytał Dean, który nie bardzo wiedział, do czego zmierzam.
-Zabijemy ich – wzruszyłam ramionami.
-Rubi twierdzi, że nie jestem gotowy. – odezwał się Samuel.
-Gotowy? – ściągnęłam brwi i zerknęłam na każdego łowcę z osobna.
-Nie chcesz wiedzieć. – mruknął szatyn i zwrócił się do brata – I nie Sam, nie jesteś gotowy i nigdy nie będziesz. Nawet nie myśl, że sam zabijesz tą sukę.
-Nie jestem w temacie – zauważyłam, po czym dodałam, – ale wiem jedno, Rubi sprowadzi na ciebie kłopoty.
-Co to znaczy?
-Kazali trzymać ci się od niej z daleka, – powiedział Dean – i akurat z tym się zgadzam. Nie wierze w jej bezinteresowność.
-Pomogła nam.
-Jasne, na pewno liczy na medal – starszy Winchester zacisnął usta w wąską linie.
-Skoro już, mniej więcej, wiemy, o co chodzi, proponuje wziąć się do roboty – przerwał im Singer – znajdźmy Abaddona i Lilith.
-Demon twierdził, że jest w szkole.
-Więc jedźmy tam.
-Musimy mieć plan, nie wiemy czy łowcy już stali się naczyniami, czy jeszcze nie. - zauważył słusznie starszy mężczyzna.
-Garth jest w pobliżu, niech zorientuje się jak stoi sprawa.
Bobby przedzwonił do znajomego i poprosił go o pomoc. Miał się zorientować i dać nam znać. W tym czasie sięgnęłam po literaturę religijną, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej o Apokalipsie. Nie dawało mi spokoju stwierdzenie Zachariasza „jednego Winchestera można zastąpić innym”. Co to znaczyło? Potrzebowali Sama i Deana, więc wnioskowałam, że oboje są dla nich tak samo ważni. Co planowały anioły? Dlaczego Sam ma trzymać się z daleka od Rubi – pomijając fakt, że to demon i podła szuja. A ja? Dlaczego ja miałabym pomóc Abaddonowi? Dlaczego uważali, że ze mną mógłby zabić Lucyfera? Czego jeszcze nie wiem? Pytań było zbyt wiele, ale nie zamierzałam biernie przyglądać się jak „przeznaczenie” się wypełnia. Do Apokalipsy nie dojdzie, tego mogą być pewni.
Miałam nadzieje, że Castiel jest inny, tymczasem mógłby podać sobie rękę z Zachariaszem. Wciąż coś ukrywali. Apokalipsa według nich to Boski plan, a według mnie mrzonki zbzikowanego starca. Nie pojmowałam jak Cass mógł uwierzyć w brednie o przeznaczeniu? Czy oni nie mają własnego rozumu? Czy oni nie pojmują, że Zachariasz ich wkręca? Byli żałośni; te wszystkie anioły.

-Mój Boże – jęknęłam, wpatrując się we fragment starej księgi.
-Co? – spytał podejrzliwie Dean.
-Michał i Lucyfer będą walczyć, tak dojdzie do zagłady ludzi.
-No... Dlaczego akurat Michał?
-Mniejsza o to, nie rozumiecie? Lucyfer był niegdyś aniołem tak? On i Michał byli braćmi, dlatego potrzebują właśnie was – wydukałam.
-Ale, że...
-Anioły tak samo jak demony mają swoje naczynia – wyjaśniłam i dopiero wtedy wszystko do niego dotarło.
-Nie ma mowy! Nie będę żadnym cholernym naczyniem Lucka...
-Wydaje mi się, że dla ciebie został przydzielony Michał.
-Bo?
-Bo to krew demona płynie w żyłach Sama – zauważyłam.
-Chryste – sapnął Singer, który do tej pory wsłuchiwał się w naszą rozmowę.
-Musimy coś zrobić. Sam nie może spotykać się z Rubi, im więcej krwi demonów wysysa tym bardziej staje się...
-Co ty powiedziałeś? – wykrztusiłam – To o tym mówił Zachariasz.
-Ta dziwka wmawia Samowi, że dzięki temu zabije Lilith.
Przeczesałam włosy palcami i wzięłam kilka głębszych wdechów. Wszystko się skomplikowało. Normalnie, gdybym nie zaprzyjaźniła się z Samem, zapolowałabym na niego. Jak mogli to przede mną ukrywać? Przecież, gdyby inni łowcy się dowiedzieli. Nie sądziłam, że są aż tak głupi.
-Jest jeden sposób – zaczęłam – Rubi musi zginąć.
-Nam tego nie mów, tylko jemu – mruknął Dean.
-Gdzie on jest?
-A, bo ja wiem – wzruszył ramionami.
-Pięknie, pewnie pojechał do niej na schadzkę. Z jakiegoś powodu anioły czekaj na odpowiedni moment, aby wam wszystko wyjawić. Z tego co wiem, nim pierzaści wstąpią w naczynie, potrzebują zgody danej osoby, więc za cholere nie możecie powiedzieć, tak! – zagroziłam.
-Daleko mi do świętoszka.
Oblizałam wargi i wstałam, podchodząc do zakurzonej komody. Kilka ksiąg było niedawno używanych, bowiem na nich kurz zdawał się być „świeży”.
-Zróbmy mu odtruwanie – podsunął Bobby.
-Co?
-Zamknijmy go w schronie. Niech oczyści się z krwi demonów.
-Myślisz, że to pomoże?
-Musi, to jedyne rozwiązanie, żeby zaczął logicznie myśleć.  
Przytaknęłam odrobinę głową i ruszyłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko, gapiąc się w sufit, na którym pojawiać się zaczęły zacieki. Wdychałam powietrze, w którym czuć było zapach alkoholu. Zerknęłam w bok i dostrzegłam niedopitą butelkę wódki. Sięgnęłam po nią i przytknęłam do ust. Poczułam jak ostry alkohol drażni mój przełyk, a mimo to jeszcze raz upiłam łyk. Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy... Jednak się myliłam.
Może byłam też naiwna, ale nadal wierzyłam w Castiela. Im dłużej o nim myślałam, tym bardziej przekonywałam się o tym, że jest inny... Ale jest zagubiony i trzeba nim potrząsnąć. Ktoś taki jak on, mógłby nam pomóc. Mógłby wszystko zmienić. Na pewno nie wierzy w Apokalipsę, na pewno jej nie pragnie. Zależało mu na ludziach, więc niby, dlaczego miały ufać Zachariaszowi? Był wierny swojemu ojcu, a Bóg na pewno nie chce naszej zagłady. Jak do niego dotrzeć? Jak przekonać, że ma własny rozum?
Musiałam wszystko sobie poukładać i zaszufladkować w odpowiednich komorach swojego małego rozumku. Dean i Sam mieli zostać naczyniami dla Lucyfera i Michała, dlatego anioły wskrzesiły starszego z Winchesterów. Uważali, że prawy człowiek, który wszystko rozpoczął, może też wygrać Apokalipsę. Z kolei Abaddon i Lilith, wykorzystując łowców, chcieli zawładnąć piekłem. Gdzie w tym wszystkim byłam ja? Intuicja podpowiadała mi, że moje prawdziwe pochodzenie jest istotnym elementem układanki. A żeby było śmieszniej, Sam karmi się krwią demonów. Super. Czułam się jak gracz w kiepskiej grze na playstation.

Nawet nie wiem, kiedy usnęłam. Za to, gdy uchyliłam powieki jasne promienie słońca nieprzyjemnie raziły mnie w oczy. Odwróciłam głowę i naciągnęłam pościel. Jęknęłam cicho i przeciągnęłam się leniwie. Wiedziałam, że powinnam wstać, dlatego zwlekłam się z łóżka i wyjęłam z torby top, kraciastą koszulę i jeansy. Poczłapałam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. Rozczesałam włosy, zerkając na wyświetlacz komórki. Nieodebrane połączenie. Zacisnęłam usta w wąską linie. To znów była Meg. Często wydzwaniała. Sprawiało jej to frajdę. Ja się denerwowałam, a ona rozbawiona powtarzała, co czuje teraz moja przyjaciółka. Obiecałam sobie, że jest kolejnym demonem na mojej liście, a jej śmierć będzie cholernie bolesna.
Zbiegłam po schodach i zatrzymałam się w bezruchu, dostrzegając Winchesterów, którzy wyraźnie się kłócą. Po cichu przeszłam do kuchni i wyjęłam kubek. Nalałam sobie kawy, odwracając się w stronę chłopaków.
-Chyba nie wierzysz, że dzięki tej pieprzonej krwi będziesz mógł zabić Lilith i Abaddon – warknął Dean.
-Poradzę sobie, jestem coraz silniejszy...
-Skończ z tą gadką! Nawet te pierzaste koguciki ostrzegają przez Rubi.
-Sam wiesz, że też nie robią nic bezinteresownie. Im zależy na zniszczeniu ziemi, nie szanują ludzi, więc dlaczego ja mam ich szanować.
-Jeśli mogę. – wtrąciłam, co sprawiło, że mężczyźni spojrzeli na mnie oczekująco – Rubi jest demonem i jeśli uważasz, że ci pomaga to jesteś w błędzie. Ona ma w tym swój interes...
-Tak, chce zabić Lilith.
-Dlaczego?
-Bo ona chce przejąć...
-Władze – dokończyłam, czekając aż do chłopaka coś dotrze – Nie czaisz, Sam? Rubi chce przejąć pałeczkę z twoją pomocą. Jesteś pacanką w jej obślizgłych łapach, a mimo to ślepo jej wierzysz. Nie wpływa na ciebie nawet fakt, że przez nią Dean trafił do piekła? To ona tobą manipulowała, to przez nią straciliście tak wiele czasu na marne, a jestem pewna, że coś mogliście zrobić. Jej na tym zależało, bo wiedziała, że jak będziesz sam, staniesz się smacznym kąskiem.
-Wy nic nie rozumiecie – westchnął, przeczesując włosy palcami.
-Sam, ja się o ciebie martwię, obiecałem się opiekować tobą – powiedział Dean.
Nie wiem, co się stało. Nagle Sam oberwał czymś w głowę i runął jak długi. Gapiłam się na Bobbyego, który stał w przejściu z kijem bejsbolowym. Wzruszył ramionami i spojrzał na szatyna, który bynajmniej nie wydawał się być zdziwiony. Niezły plan, pomyślałam z przekąsem i upiłam łyk kawy.
-Co z nim zrobicie?
-Do piwnicy go – powiedział starszy łowca, a Winchester posłusznie chwycił brata za ręce i pociągnął w stronę schodów.

Minęło sporo czasu, nim Sam się ocknął. Był zdumiony faktem, że siedzi w pokoju, który normalnie służy Singerowi, jako schron przed, chociażby demonami. Był wykonany ze stali*, wszędzie znajdowały się symbole odstraszające i uniemożliwiające przedostanie się do środka. Tabun broni mógłby zostać przekazany wojsku, choć pewnie nie potrafiliby się nim obsługiwać.
Wyjrzał przez maleńkie okienko w drzwiach i ściągnął brwi. Odchrząknęłam cicho, odwracając wzrok.
-Żartujecie prawda? – odezwał się w końcu.
-Uważają, że odtruwanie dobrze ci zrobi – powiedziałam cicho.
-Odtruwanie? Przecież teraz jestem wystarczająco silny, mogę ją dopaść – mówił.
-Nie. Teraz jesteś wystarczająco ogłupiały, żeby trafić na oddział zamknięty – po raz pierwszy odkąd Sam się obudził, głos zabrał jego brat. Siedział na schodach, wiec brunet go nie dostrzegł, dopiero, gdy się wychylił, Sam zauważył jego minę.
-Jesteś tak samo słaby jak ojciec.
Super, teraz Samowi odwala i zaczyna najeżdżać na brata, podsumowałam w myślach.
-Dobrze wiesz, co ojciec kazał mi zrobić...
-I tego nie zrobiłeś. To był twój błąd, nie musiałbyś się ze mną użerać.
-Cholera, Sam! – warknął szatyn – Jesteś moim bratem i choćbym miał znowu trafić piętro niżej, nie pozwolę ci tkwić w tym pieprzonym związku z Rubi!
-Jasne – prychnął brunet i odwrócił się.
-Jak wydobrzejesz, wypuścimy cie.
Starszy Winchester wyszedł, nie czekając na odpowiedź Sama. Nie wiedziałam, co zrobić. Byłam między młotem, a kowadłem. Ufałam Deanowi, ale wychodziłam z założenia, że Samowi należały się coś więcej niż zamknięcie w pokoju bez klamek. Przygryzłam wargę i wróciłam so gabinetu, gdzie łowcy w ciszy przeglądali księgi. Szatyn nie chciał rozmawiać o tym, do czego doszło. Wiedziałam, ze słowa brata go zabolały, ale był zbyt dumny, aby się z tego spowiadać. Usiadłam obok i zerknęłam na niego znacząco. Sięgnął po szklaneczkę whisky i wypił jej zawartość jednym chlustem.
-Zamiast się użalać, zacznij szukać czegoś o Zachariaszu, ten palant jest podejrzany – ciszę przerwał Singer.
-Wiesz, gdzie mam anioły? A głębokim poważaniu. Niech się chrzanią. Odtruje Sama, zabije Abaddon i Lilith, a oni mogą mi naskoczyć – warknął szatyn.
-Dean, uspokój się. – poprosiłam – Wiesz, że to nie jest takie proste. To... To jest pomieszane, nie możemy działać pochopnie, zarówno demony jak i anioły, chętnie wykorzystają sytuację.
-To, co mam robić? Czekać, aż się stoczy? Prędzej czy później ktoś na niego zapoluje.
-To twój brat i przestać pierdzielić głupoty. – mruknął Bobby.
-Może i głupoty, ale jeśli mu się noga podwinie, sam go załatwię. Wole, żeby zginął jako człowiek, niż demon...

*
Musiałam wprowadzić motyw z odtruwaniem, bo za bardzo przyspieszyłam akcję.
Gen zna już całą prawdę o Winchester i ich „przeznaczeniu”. Oni za to nie wiedzą, że jest w połowie aniołem. Nie wiedzą też, dlaczego była tak wyjątkowa dla Abaddona. Tego dowiecie się później, być może w ostatnim rozdziale (choć już dwukrotnie wspomniałam o zakończeniu, spokojnie, jeszcze nie czas ;D )  

9 komentarzy:

  1. Jak ja nienawidzę Ruby! Mam nadzieję, że wkrótce się jej pozbędą. No i, że Sam przejdzie spokojnie to "odtruwanie" i wreszcie przejrzy na oczy. Ciekawa jestem jak Winchesterowie zareagują na wieść, że Gen jest w połowie aniołem. Nie mogę się doczekać aż wyjaśni się do czego Gen jest potrzebna Abaddonowi.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale musisz poczekać i to spoko ;D Rubi ma tu istotną rolę do odegranie, choć sama też jej nie trawie ;P

      Usuń
  2. Na początek przepraszam, że zjawiam się tak późno, ale no cóż w tygodniu przez szkołę ostatnio nie mam czasu, dopiero w weekend, jak widać znajduję chwilę. Przechodząc do rzeczy... Rozdział bardzo mi się podoba, chociaż cały czas ubolewam nad tym, że Gen nie wyjawiła braciom jeszcze całej prawdy. Biorąc pod uwagę to, ile ona wie o nich jest to w jakimś stopniu niesprawiedliwe. Nie mniej jednak czekam, aż chłopakom uda się tego dowiedzieć. Poza tym szkoda mi sama. Nie chciałabym, aby to mnie ktoś zamknął, więc wiem, ze na pewno nie najlepiej się z tym czuję, tym bardziej, ze odpowiedzialny za to był jego własny brat. Poza tym ten przebieg Apokalipsy... Nie powiem zapowiada się to ciekawie i już czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ale nie wykluczam, że niebawem wszystkiego się dowiedzą :) Wiesz to co z Samem się będzie działo nie należy do najprzyjemniejszych, i nie wiadomo co jest gorsze, fakt, że pił krew i nie widzi w tym problemu, czy fakt, że przez to się zmienił i zaczął mieć halucynacje.

      Usuń
  3. Haha niezły początek :D Dean i jego wspomnienia z piekła, zawsze mnie przybijają. Pierzaste kluski – hahah dobre :D Te demony to sobie to wszystko nieźle wykombinowały. I bardzo dobrze, że nie ufają Ruby. Sam musi się w końcu obudzić. Wnioskuję, że na horyzoncie może pojawić się braciszek Winchesterów. Oby im się udało, choć znając ich pecha będą blisko do zaprzestania Apokalipsy i im się to i tak nie uda, przez co wpadną w jeszcze gorsze szambo :D – taki to Winchesterowy pech :D Dobra, ale dość wybiegania poza fabułę rozdziału. Wszystko im się zaczyna układać w zgrabną całość. Jeszcze tylko zabiją Rubi i mogą iść na potańcówkę z Lilith :D OOO Meg. Nieźle. Boże Sam czemu jesteś takim idiotą. Hahah Bobby i kij haha padłam serio. Tego brakuje by oni się jeszcze kłócili. No, jestem ciekawa co powiedzą na jej temat jak prawda wyjdzie na jaw. Czekam na ciąg dalszy i jednocześnie informuję, że u mnie na losy-lowcow i Dortmund-story pojawiły się nowe notki, na które serdecznie zapraszam. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Ruby niestety szybko nie kojtnie haha ale i tak mam nadzieje, że to co dla niej wymyśliłam spodoba się Wam ;D

      Usuń
  4. Po pierwsze, chciałabym bardzo przeprosić, że dopiero teraz piszę komentarz i czytam rozdział. Nie mogłam wcześniej.
    Co do tekstu, to jak zwykle fajnie ci wyszedł. Mimo, że głupota Sama mnie denerwuje. Myślę, że nawet Dean nie zmusi go do zaprzestania ufania Ruby, a szkoda. Bardzo jej nie lubię, zresztą chyba tak jak wszyscy. Czekam, aż bracia dowiedzą się o Gen jako w połowie anielicy. Już sobie wyobrażam minę Deana, gdy się o tym dowie :D I Sam w schronie... Przykro to czytać, ale w sumie sam był sobie winny. No cóż, czekam na dalsze rozdziały. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, ja sama mam teraz takie zaległości, że to jest aż nie pojęte :(

      Usuń
  5. Zapraszam do siebie na nowy rozdział:)

    OdpowiedzUsuń