Nie sądziłam, że
jeszcze kiedykolwiek przyjdzie mi współpracować z demonem. Miałam ochotę
wrzeszczeć i walić głową w mór. Niestety, zacisnęłam zęby i w ciszy przysłuchiwałam
się Samowi, który przez telefon rozmawiał ze swoją - ehm - przyjaciółką od
siedmiu boleści. Z resztą, nie tylko we mnie się wszystko gotowało. Dean zdawał
się być cykającą bombą, która za chwile wybuchnie. Wyglądał, jak gdyby czaił
się na telefon brata, aby wyrwać mu go z ręki i potraktować śrutem ze strzelby,
którą właśnie czyścił. Bobby z kolei stał na uboczy z rękami skrzyżowanymi na
klatce i wpatrywał się jak najmłodszy Winchester kręci się w kółko, tłukąc tej
wariatce, że jest nam potrzebna.
Dobrze, sama
zaproponowałam pomoc Rubi, ale to i tak nie zmieniało faktu, że miałam ochotę
zrobić jej... Krzywdę, mówiąc BARDZO delikatnie. Nawet nie znałam tej demonicy,
ale moje doświadczenia z czarnookimi mówiły jasno, że to stworzenia egoistyczne
i bez skrupułów, więc tak czy siak, ta cała Rubi liczyć będzie na jakiś zysk.
-Powiedziała, że nam
nie pomoże – Sam wcisnął telefon w kieszeń spodni.
-Bo? – Spytałam,
choć w zasadzie miałam to gdzieś, a nawet mi ulżyło.
-Bo twierdzi, że
Deanowi się to nie spodoba.
-Chociaż raz w czymś
się nie myli – prychnął pod nosem.
-Pogadaj z nią na
osobności, może jak popatrzy w twoje oczęta, baranie, to się zgodzi – odparł
Bobby.
-O czymś jeszcze nie
wiem prawda? – Mruknęłam nawet nie chcąc sobie wyobrażać, że Sam mógłby mieć
coś więcej wspólnego z demonem.
-Gdybym miał
wyliczać, co jest nie tak z moim bratem, to palców rąk i nóg mogłoby mi brakło
– fuknął Dean, na co Sam spojrzał na niego dziwnym wyrazem twarzy.
-Pewnie, bo ty
jesteś super inteligentny, tak inteligentny, że odsprzedałeś dusze...
-Możecie się
zamknąć, pacany – warknął Singer – Sam, jedź do tej wariatki – brawo, nie tylko
ja podzielam to zdanie, pomyślałam z przekąsem, a mężczyzna wciąż mówił – i
spróbuj ją przekonać. Może jej uda się wyciągnąć jakieś informacje od innych
demonów.
Drgnęłam nerwowo,
gdy po tych słowach, w mojej głowie rozbrzmiał głos Castiela. Rozejrzałam się,
aby mieć pewność, że anioła nie ma tuż obok. Ściągnęłam brwi i próbowałam
wyrzucić go z mojego umysły, ale pierzasty był zbyt upierdliwy i wciąż
powtarzał „to zły pomysł” w końcu się wściekłam.
-Ucisz się! –
Warknęłam, a oczy łowców skierowały się na moją osobę.
-Masz omamy? –
Zaśmiał się Dean.
-Nie, ale mam
wrażenie, że coś idiotycznego zaprząta mi głowę! – Odparłam, akcentując każde
słowo.
-Gen
to zły pomysł. Rubi jest demonem i nie znacie jej prawdziwych zamiarów – mówił Cass.
-Za
to ty pewnie znasz
– pomyślałam ironicznie, ale anioł już się nie odezwał.
Wzięłam głębszy
wdech i usiadłam przy stoliku. Pochyliłam się nad notatkami, które zebraliśmy i
powoli zaczęłam je analizować. Próbowałam się skupić, ale wciąż wracała do mnie
myśl, że mój ojciec nie był zwyczajnym łowcą. Pozbawili go łaski, czyli
powiedzmy anielskiego turbodoładowana. Jego moce były uśpione, ale wciąż był
aniołem. Ba! Był ich generałem, więc to wyjaśniałoby, dlaczego Zachariaszowi tak
na mnie zależy. Może chciał kogoś takiego jak ja, po swojej stronie? Może nie
chciał ryzykować? No, a co z Abaddonem? Wiedział o tym? Właśnie, dlatego mnie
wybrał?
Pytań było tak
wiele, a niestety nie mogłam otrzymać żadnej odpowiedzi. Mogłam jedynie robić
to, co potrafię najlepiej. Polować. W tej chwili nie potrafiłam skupić się na
sprawie Abaddona i jego szkoły łowców. Wiedziałam tylko, że potrzebował nas –
swojej elity – do jakiś specjalnych celów. Musiałam się dowiedzieć, czego od
nas oczekiwał, ale uznałam, że ten weekend mogę poświecić na coś bardziej
pożytecznego. Odsunęłam notatki na bok i sięgnęłam po najświeższą gazetę.
Przekartkowałam kilka stron i dopiero w połowie dziennika, dostrzegłam
interesujący temat.
„Skarbnik
z kopalni*”
Ściągnęłam brwi i
sunęłam palcem linijka po linijce, wczytując się w tekst wiadomości.
Wczorajszego
wieczora w jednej z kopalń umieszczonych w Wirginii, doszło do potężnego
wstrząsu. Zginęło dwóch górników, pozostały oddział został w porę wyprowadzony.
Jeden z mężczyzn, którym udało się przeżyć, wspomina o starszym mężczyźnie z
brodą, który szyderczo uśmiechał się i szeptał coś niezrozumiale, tuż przed
tragedią. Kopalniany skarbnik znów dał o sobie znać, tym razem więżąc w
podziemiach dusze dwóch górników.
Skarbnik. Coś mi
świtało, jednak nigdy nie miałam z tym demonem do czynienia. Był demonem, tyle
wiedziałam, ale jeśli o całą resztę chodzi, musiałam się dokształcić.
-Wyjeżdżam na
weekend – zakomunikowałam zwijając gazetę i sięgając po torbę przewieszoną
przez krzesło.
-Że, co? Teraz? –
Singer zmarszczył brwi.
-Znalazłam robie,
Sam i tak nie wróci w ciągu dwóch dni, a ja mam dość Abaddona i tych
cholernych... – Urwałam w porę gryząc się w język – demonów.
-Też chętnie
zapoluje na coś porządnego – odezwał się ochoczo Dean.
W sumie jakoś nie
potrafiłam sobie wyobrazić naszą współpracę, ale z dwójki Winchesterów, to
właśnie z nim dogadywałam się najlepiej. Sam wciąż był niedostępny.
-Poczekam przy
wozie, wezmę tylko parę rzeczy – powiedziałam i wyszłam z domu.
Wiedziałam, że Dean
poniekąd chce mieć mnie na oku, ale nie przeszkadzało mi to. Miewał głupie
pomysły, ale w gruncie rzeczy to świetny łowca, więc taka pomoc na pewno mi się
przy da.
Falls Church,
Virginia
Zameldowaliśmy się w
niewielkim motelu w centrum miasta. Niewielki budynek zachęcał wyglądem, który
przywodził na myśl starą chatę. Lubiłam takie klimaty, bo zawsze kojarzyły mi
się z rodzinnymi stronami mamy, gdzie babcia mieszkała w tradycyjnym wiejskim
domku. Od śmierci rodziców nie byłam u babci. Nie miałam pojęcia, co mogłabym
jej powiedzieć, za to wiedziałam, że miewa się dobrze... Zważając na fakt, że
jej córka i zięć nie żyją, a jedyna wnuczka zniknęła bez śladu.
Ukłucie w sercu było
tak nieprzyjemne, że wręcz odebrało mi mowę i nie mogłam odpowiedzieć, Deanowi.
Westchnęłam głośno i chwyciłam kluczyk z numerem pięć, i w kierunku tego pokoju
ruszyłam. Winchesterowi została czwórka, i najwyraźniej nie tylko ja byłam
zmęczona, on również w pośpiechu zniknął za drzwiami pokoju. Położyłam torbę na
łóżku i zdjęłam jeansową kurtkę, przewieszając ją na krześle. Przeczesałam
włosy palcami i sięgnęłam po gazetę, gdzie w nekrologu wypisano nieżyjących
górników. W pierwszej kolejności mieliśmy sprawdzić, czy dziwny skarbnik w
rzeczywistości nie był mściwym duchem, który uczepił się któregoś z mężczyzn,
dlatego musieliśmy porozmawiać z rodzinami ofiar.
Pojechałam do żony
Stevena Carlsona, zaś Dean do rodziców Bena O’donella.
Steven mieszkał
nieopodal kopalni, dlatego uznałam, że po rozmowie pojadę do sztygara
dowiedzieć się, do czego tak naprawdę doszło tego dnia. Jednak na początek,
coś, czego wprost nienawidziłam. Otworzyła mi drobna, niewysoka bruneta. Jej
podpuchnięte od płaczu oczy od razu zdradzały, kim jest. Wyjęłam z kieszeni
legitymację i przedstawiłam się;
-Nazywam się Claire
Williams, badam sprawę wypadku w kopalni.
-Proszę wejść –
odsunęła się od drzwi i mnie przepuściła.
-Chciałabym
wiedzieć, czy w tej kopalni często dochodziło do podobnych zdarzeń.
-O tak!
Powtarzaliśmy wielokrotnie, że tam jest niebezpiecznie, ale nikt nas nie
słuchał! Dyrektor powtarzał, że mamy zająć się pracą. Mój mąż zjeżdżał na dół,
ja pracowałam w biurach. Po tym, co się stało, już nigdy nie wrócę do tego
miejsca.
-A, czy pani mąż
wspominał o czymś dziwnym? Może światła gasły...
-Tam wiecznie coś
nie działało. Jednego razu nie z trudem wrócili na powierzchnie, bo wina się
zepsuła. Innym, wszystkie światła zgasły i w takich ciemnościach nie mogli
znaleźć odpowiedniego korytarza.
-Nie orientuje się
pani, czy kopalnia jest obecnie zamknięta?
-Z tego, co wiem to
tak, ale tylko korytarz, gdzie doszło do wstrząsu – odparła wzruszając
ramionami.
-Dziękuje pani, do
widzenia.
Tak, mój plan był
durny i w zasadzie chyba pierwszy raz wpadłam na tak głupi pomysł. Cóż, kto nie
ryzykuje ten nie ma. Ruszyłam do taksówki, która wciąż na mnie czekała.
Poprosiłam kierowcę, aby zawiózł mnie pod kopalnie. W smsie poinformowałam
Deana, dokąd się wybieram, a potem po prostu przeszłam przez bramę, udając się
do szybu kopalnianego. Ochroniarzy nie trzeba było specjalnie zbywać –
wystarczyła odznaka FBI. Potem przeszłam przez plac i w końcu dotarłam do
miejsca, gdzie jest winda. Musiałam zerwać plombę, a potem pomęczyć się chwile
przy kłódce, ale w końcu udało mi się i weszłam do ciasnej klatki. Nacisnęłam
zielony przycisk i zjechałam w dół. Na hakach wisiały kaski z lampkami, więc
chwyciłam jeden i go ubrałam. Pewnie nie wyglądałam zbyt powabnie, ale wolałam
mieć przy sobie coś, co chociaż odrobinę mi pomoże.
Powiedziałam
wcześniej, że to nie jest jeden z moich błyskotliwych pomysłów? Podtrzymuje tą
wersje. Mrok był wszechogarniający, a dziwne uczucie niepokoju wzrastało we
mnie wraz z każdym krokiem. Lampka na kasku rzucała blady blask, który nijak
się miał do ponurego i przygnębiającego otoczenia. Wszędzie walały się
rozpadnięte fragmenty ścian, co jakiś czas dochodziło do delikatnych wstrząsów,
a duszące powietrze nie pozwalało logicznie myśleć. Naprawdę po czymś takim
łatwo jest powiedzieć, że zawód górnika, to najtrudniejszy zawód świata... Choć
nie, wciąż to łowcy mają najbardziej przerąbane.
Kaszlnęłam próbując
zaczerpnąć powietrza, ale wokół mnie unosiły się jedynie obłoki kurzu. Nie
chciałam niczego dotykać, bo wiedziałam, że wschodnia ściana może lada moment
runąć, przysypując mnie na wieki. Nie powiem, po co w ogóle tu weszłam. I tak
nie wiedziałam, czego szukać, a myśl o tym, że to miejsce zebrało takie żniwo,
zaczynała mi ciążyć. Pospiesznie wróciłam do wyjścia. Winda zdawała się na mnie
czekać, więc czym prędzej zamknęłam za sobą kratę i nacisnęłam przycisk. Już po
chwili wróciłam na powierzchnie i wręcz zachłysnęłam się powietrzem.
Oparłam się o ścianę
budynku i rozejrzałam się. Kopalnia nie należała do najbogatszych i widać było,
że oszczędzali na niemal wszystkim. Ochrona też nie wysilała się zanadto. Może
jednak te wszystkie zgony, to zwykły niedopatrzenie zarządu? Ale z drugiej
strony było zbyt wiele niedomówień, aby nie miało to związku ze światem
nadprzyrodzonym.
W pewnej chwili w
mojej torebce rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Sięgnęłam po komórkę i nacisnęłam
zieloną słuchawkę.
-Zwariowałaś?! –
Usłyszałam wrzask Deana, co kompletnie zbiło mnie z tropu.
-Ale, o co chodzi?
-Nie mogłem się do
ciebie dzwonić – warknął.
-Wiesz, trudno żebym
miała zasięg pod ziemią – odparłam kpiąco.
-Co to w ogóle miało
być? Sama schodzisz pod ziemie, gdzie zginęło multum ludzi. Ty nawet w życiu
kopalni na oczy nie widziałaś! Wystarczyło źle postawić stopę!
-Dean wyluzuj, już
wracam do motelu – uspokoił go. Zdziwiłam się, jego ehm troską.
-I gadaj do takiej –
mruknął pod nosem, poczym dodał – znalazłem powiązanie między tymi górnikami.
Wszyscy w młodości byli członkami drużyny footbolowej. Nie należeli do
najbystrzejszych, w dodatku mieli renomę kretynów, co wszystko załatwiają siłą.
Później zostali członkiem gangu. Kiedy ich przywódca zginą na przełomie lat
dziewięćdziesiątych, trójka baranów doznała nawrócenia.
-Wypada dowiedzieć
się, jak zginął ten ich boss. Swoją drogą, skoro byli takimi baranami, to
zmarłych, którzy wciąż mieli coś do nich jest na pewno sporo. – Zauważyłam.
-Jak wrócisz
pojedziemy na komisariat i dowiemy się co nieco o ich gangu.
Myślałam, że już mu
przeszło, ale wciąż patrzył na mnie wilkiem. Chyba nie spodobał mu się mój
pomysł ze zwiedzaniem kopalni, ale z drugiej strony nic mi nie jest, więc
sprawa powinna być już zamknięta. Westchnęłam, wywracając teatralnie oczami. Zdjęłam
szpilki i sięgnęłam po wygodne trampki. Przebrałam buty, a potem z torebki
wygrzebałam fałszywą legitymacje FBI. Dean stał w progu i czekał, aż będę
gotowa, kiedy kiwnęłam głową otworzył drzwi i przepuścił mnie w progu.
-Mogę ci zadać
pytanie? – Odezwałam się, gdy wsiedliśmy do wozu. Spojrzał na mnie oczekująco,
więc od razu wykorzystałam okazję.
-Dlaczego
współpracowaliście z demonem i dlaczego Sam wciąż to robi, naddatek za twoimi
plecami.
-Rubi wmówiła mu, że
może nam pomóc z paktem. Twierdziła, że zna sposób. Suka przeciągnęła na swoją
stronę Sama, a ten pacan nie ma pojęcia, w co się pakuje.
-Wecie... Kto, jak
kto, ale wy i demon?
-Nie chciałem mieć z
nią nic wspólnego, ale z drugiej strony naprawdę chciałem żyć. Nawet nie wiesz
jak naprawdę wyglądają demony – skrzywił się na samo wspomnienie – Wszystko, co
widziałem przed śmiercią skutecznie nakłoniło mnie do wysłuchania Rubi. Gdy trafiłem
na dół, Sam uznał, że znajdzie Lilith i ją zabije. Rubi miała mu w tym pomóc.
-Ale Lilith jest
silna, chyba nie myśli, że ją znajdzie i po prostu egzorcyzmuje.
-Jest...
Zdeterminowany – odparł, wlepiając wzrok w jezdnie.
-Wie, że się na to
nie zgadzasz, dlatego potajemnie spotyka się z tą demonicą – podsumowałam.
-Jest coś jeszcze –
powiedział, zaciskając dłonie na kierownicy – ona łamie pieczęcie. Gdy złamie
je wszystkie, uwolni Lucyfera i dojdzie do Apokalipsy.
Zaniemówiłam. Nie
potrafiłam nic z siebie wydusić. Dlaczego anioły mi o tym nie powiedziały!? A
może o to im chodzi? Może to jest część ich planu? Chcą mnie, potrzebują... Bo
jestem córką ich generała! Ale nie miałam żadnych mocny, więc nijak mogłam im
pomóc. Może chodzi o coś zupełnie innego? Może wręcz przeciwnie? Obawiają się,
że w jakiś sposób im przeszkodzę? Że przejdę na stronę Abaddona?
-Dlaczego mi
pomagacie? Apokalipsa, tym powinniście się zająć – powiedziałam cicho.
-Uważamy, że Abaddon
i Lilith wszystko zaplanowali. Chcemy wiedzieć, dlaczego byliście mu potrzebni
i jaki macie związek z pieczęciami?
-Abaddon wykorzystał
nas do złamania jednej z pieczęci? – zdziwiłam się.
-Nie, tu raczej
chodzi o coś innego. Przypuszczamy, że to ma związek z Lucyferem.
-Nic z tego nie
rozumie – przyznałam zawstydzona.
-Lufycer jest królem
piekieł i właśnie o tą posadę chodzi – wyjaśnił Dean.
-Abaddon chce
zdeklasować Lucyfera? Przecież to nie wykonalne – zauważyłam.
-Nie, jeśli będzie
wystarczająco silny albo, jeśli zyska sojuszników. On i ta suka tworzą niezły
duecik, jak zniszczą Lucyfera inne demony nie odważą się im sprzeciwić.
-Kiedy
dowiedzieliście się tego wszystkiego? – Spytałam zdumiona i jednocześnie
zażenowana, jak ja mogłam na to nie wpaść?
-Kiedy się
pojawiłaś, zaczęliśmy szukać głębiej... – Zrobiłam minę w stylu, nie gadaj,
więc szybko sprostował - No dobra, Bobby, to on wysnuł te wnioski, ale nie
wiemy czy faktycznie o to w tym wszystkim chodzi. Tak czy siak, zbiegów
okoliczności było stanowczo za wiele.
-No, a co z tobą?
Jak udało ci się wrócić?
-Tego za cholerę nie
mogę rozgryźć – przyznał niechętnie.
Przez moment
zamyśliłam się nad tym, jak Winchesterowi udało się zmartwychwstać. Chyba
jedyną istotą, która zdołałaby go wyciągnąć z piekła jest anioł... Ale łowcy
nie mają pojęcia o ich istnieniu...
-Jesteśmy –
zaparkował na tyłach komisariatu.
-Wygląda jak speluna
– jęknęłam, gapiąc się w wymalowany grafitim budynek i walające się dookoła
papiery, a także puszki po alkoholu.
Weszliśmy do
komisariatu i już od progu przywitał nas nieprzyjemny zapach cygar. To miejsce
wybitnie kojarzy się z tandetnymi posterunkami, które pokazywane są w filmach z
lat osiemdziesiątych. Podeszliśmy do jednego z policjantów i poprosiliśmy o
rozmowę z przełożonym. Po kilku minutach oczekiwania, w końcu zostaliśmy
zaproszeni do biura komendanta. Łysiejący mężczyzna siedział przed biurkiem i
przeglądał notatki. Wyjęliśmy legitymacje i dopiero wtedy nieco się ożywił.
-W, czym mogę pomóc?
-Potrzebujemy
kartotek z roku 1994. Chodzi nam o śmierć Donalda Gardena – powiedział Dean.
-Dlaczego się tym
interesujecie? Sprawa jest zamknięta.
-Sprawca znaleziony?
– Spytałam.
-Właściwie to nie...
Po prostu sprawa jest przedawniona – wzruszył ramionami.
-Więc my, powiedzmy
pracujemy w archiwum x, i potrzebujemy tych dokumentów – powiedział Winchester.
-Skoro tak... – Wyszedł z biura, a gdy wrócił
w ręce trzymał stos materiałów dowodowych.
-Dziękujemy, możemy
je zabrać?
-Proszę je tylko
zwrócić do jutra – upomniał, po czym zajął się swoją pracą.
W motelu każde nas zajęło
się swoją robotą. Musieliśmy się spieszyć, bo po weekendzie Sam miał wrócić do
Bobbyego, a zebranych materiałów było naprawdę sporo, ale z drugiej strony
przynajmniej wiedzieliśmy, czego szukać. Zależało nam na zeznaniach świadków, a
także ekspertyzie z miejsca zdarzenia i poznanie przyczyny śmierci mężczyzny.
-Cała piątka
spotkała się tego dnia i podobno doszło do kłótni – cisze przerwał Dean, który
siedząc przy stole przeglądał jedną z teczek.
-Jak to piątka? –
Ściągnęłam brwi, oczekując aż chłopak mi odpowie.
-Trójka naszych
górników, ich szef i jeszcze jeden koleżka, Timothy Dowson.
-Więc to coś na
pewno po niego wróci.
*Skarbnik z kopalni
to wśród górników na Śląsku znana postać. Często tuż przed tragedia górnicy
widują osoby, które zginęły w owej kopalni lub po prostu cień postaci.
~*~
Niespodzianek
ciąg dalszy ;)
Dowiedzieliście
się już, o co chodzi Abaddonowi i Lilith.
Abaddon
chce władzy nad piekłem i zapewne powoli zaczynacie domyślać się, po co mu byli
łowcy.
Zamiary
Zachariasza wciąż są tajemnicą, ale możecie być pewni, że jeśli o niego chodzi,
to nie może być nic dobrego.
Winchesterowie
niebawem poznają naszego skrzydlatego przyjaciela, więc bądźcie cierpliwi :)
A
Skarbnik jak się Wam podoba? Wpadłam na ten pomysł, gdy mama wspomniała mi o
Skarbniku, który niegdyś, (gdy mój ojciec jeszcze pracował na dole) namiętnie
ukazywał się górnikom w naszej miejscowej kopalni. Jest to żadna postać, więc
uznałam, że możecie być zaciekawione :)
Grrr. Przecież komentowałam, a przynajmniej zapamiętałam jak piszę, i nie ma. Nienawidzę, jak tak jest, bo nigdy nie potrafię pisać tego samego dwa razy.
OdpowiedzUsuńJa jestem ciekawa tym skarbnikiem. Jeśli rzeczywiście widać zjawy w tych kopalniach na Śląsku, to ja na pewno nie chcę być górnikiem (nigdy nie chciałam nim zostać, ale co tam xd). Geneview (nie wiem, jak to się pisze) na pewno nie jest zadowolona z takiego obrotu spraw. Jestem pewna, że jak każdy normalny łowca nienawidzi demonów, a tu nasz Sami ufa jednemu z nich. To musi być dla niej trudne. Cieszę się, że coś się wyjaśniło. Teraz przynajmniej znamy pobieżne plany Lilith i Abaddona. Fajnie, że nie trzymasz się tylko Supernatural, ale dodajesz coś od siebie. Za to wielki plus.
Jeśli chodzi o to, w jaki sposób napisany jest rozdział, to uważam, że jest nieco lepiej. Co prawda nadal masz problem stawiania przecinków w tych samych miejscach, o których mówiłam ("idąc, myślałam", a piszesz na przykład: "idąc myślałam"). W pierwszym akapicie napisałaś też mór, a powinno być mur. Jeśli chodzi się o moje czepianie się, to wszystko. ;)
Pozdrawiam, czekam na nowy, Wellesie
ksiezycowa-przeszlosc
No często się o nich słyszy, czasami to po prostu cień postaci, chociaż podobno mogą też przybrać postać myszy czy szczura, ale z tym uważałabym, bo przecież tam jest pełno szczurów ;P
UsuńGeneviev ;)
To jest poniekąd pierwsze opowiadanie, gdzie mieszam dosłownie wątki. W poprzednim nie było dokładnie odwzorowany serial, postacie, ich przeszłość, ale nie mieszałam np wątku krwi z wątkiem bożków itd ;)
No i coraz więcej się wyjaśnia, tym razem dowiedzieliśmy się o zamiarach Abaddona. Wiesz, dzięki Twojemu blogowi mogę sobie nieco przypomnieć wątki z serialu i umiejscowić je w konkretnym sezonie, bo np. dotychczas w ogóle nie wiązałam Lucyfera z wydarzeniami z tego opowiadania, a tutaj proszę, taka niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł ze Skarbnikiem, fajnie że czerpiesz również inspiracje z polskich realiów. I ogólnie ciekawa jestem, co konkretnie kryje się za jego sprawą. Mam wrażenie, że być może to ci zmarli górnicy i ten jeszcze jeden wciąż żywy facet zabili szefa swojego gangu, który być może teraz się na nich mści.
Dean jaki zatroskany o Geneviev, ale miał w końcu rację - Gen w takiej kopalni mogło się przytrafić dosłownie wszystko i to nie tylko z powodów związanych z istotami nadnaturalnymi.
Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie!
Ten motyw z Lucyferem to poniekąd spontan ;)
UsuńNo dobrze kombinujesz :D
Rozdział interesujący, czytałam go z ciekawością. Szczególnie spodobał mi się fragment o polskim Skarbniku. Cieszę się też, że dodajesz do opowiadania coś od siebie, rzeczy, które raczej nie pojawiłyby się w serialu. Za to plus dla ciebie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg.
Dziękuje :D Zawsze staram się dodawać coś od siebie, choć jeśli chodzi o SPN to trudne, bo wiele tematów jest już wykorzystanych :D
UsuńHeh, jak widać nikt nie pochwala znajomości Sama. I wcale się nie dziwię. „jedź do tej wriatki” – brawo Singer :) Historia o Skarbniku brzmi ciekawie. Jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Dean i Gen będą pracować razem? To dopiero będzie :) Bosko sama tam pojedzie? Deanowi się to nie spodoba. Już myślałam, że w tej kopalni coś jej się stanie. Ale na szczęście nie. Winchester strzelił klasycznego focha. Ciekawe połączenie Lilith i demona. Mnie się podoba to ze Skarbnikiem. Serio. Jestem ciekawa, jak rozwiążą tą sprawę. Czekam na ciąg dalszy. Jednocześnie informuję, że u mnie pojawił się nowy rozdział. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBrawo? Myślałam, że ciuut inaczej zareagujesz haha A no! Popracują trochę razem no i kto wie co się podzieje ;D
UsuńW końcu wróciłam i wzięłam się za nadrabianie zaległości, wkrótce nadrobię je też na twoich pozostałych blogach, ale skoro póki co jestem tu... Rozdział genialny! Co prawda w wielu momentach trochę odbiega od głównego wątku, ale i tak bardzo mi się podoba, bo szczerze powiedziawszy ten cały Skarbnik mnie zaintrygował. Przyznaję, że nie słyszałam o nim wcześniej, a pomysł jest naprawdę świetny! Ogólnie z rozdziału na rozdział jestem coraz bardziej zaintrygowana i jestem ciekawa, co wydarzy się dalej. W sumie zastanawia mnie, czy Samowi uda się przekonać Rubi do pomocy, chociaż kiedy już spotka się z nią twarzą w twarz chyba nie będzie to specjalnie trudne, biorąc pod uwagę ich relacje. Cóż zdecydowanie oczekuje dalszego ciągu! No i jestem ciekawa, kiedy Winchesterowie w końcu dowiedzą się o aniołach i o pochodzeniu naszej głównej bohaterki. Pozdrawiam :]
OdpowiedzUsuńDzięki :D Mam nadzieje, ze jakoś wybrnę z tym Skarbnikiem ;) No, Rubi też ma w tym swój cel, więc pewnie Samowi się uda. Dowiedzą się niebawem (nie w następnej części, ale może za dwa rozdziały :D )
UsuńCałkiem sporo się w tym rozdziale wyjaśniło, chociaż ciągle jestem ciekawa,dlaczego tak naprawdę zależy Zachariaszowi na Gen.
OdpowiedzUsuńA co do Abaddona to mam pewne domysły, do czego potrzebni byli mu łowcy, ale na razie nic nie będę zdradzać. Zobaczymy czy będę miała rację:)
Nienawidzę Ruby i nie rozumiem jak Sam mógł być taki naiwny żeby jej zaufać. Chociaż w tym przypadku ona może im pomóc i miejmy tylko nadzieję, że nic złego z tego nie wyjdzie.
Współpraca Deana z Gen? Coś czuję, że wyjdzie z tego coś więcej niż tylko zwykła robota:D
Nom jeszcze trochę się wyjaśni w następnej części ;) No a jakie domysły, jestem ciekawa :D
Usuń